niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 26

** Katherina **


            Ciemny, zimowy wieczór. Na zewnątrz pada śnieg, więc pogoda nie zachęca, aby opuszczać ciepłe mieszkania. Jednak ja jestem zmuszona, aby włożyć na siebie jedną z wielu kusych spódniczek oraz, odsłaniającą brzuszek, koszulkę. Na mojej szyi spoczywa szal w kolorze jaskrawego różu. Całości dopełnia nie tylko makijaż, ale także krótka kurtka i wysokie szpilki. Gdy zbliża się wyznaczona godzina, biorę w dłoń małą kopertówkę, po czym kieruję się na róg jednej z olsztyńskich ulic. Kiedy zatrzymuję się wśród dziewczyn, które trudnią się tym samym, co ja, zapalam papierosa. Raz po raz obserwuję, jak kolejne prostytutki odjeżdżają ze swoimi klientami. Nagle przy „naszej” ulicy zatrzymuje się wypasiony samochód z logo klubu siatkarskiego na drzwiach od strony kierowcy. Czyżby mój eks zostawił małego w domu i szukał przygód? Ech, skąd mi to w ogóle przyszło do głowy?! Przecież Lukas jest zbyt porządny, żeby chociaż raz zostawić to głupie dziecko w domu i pójść sobie na panienki.
            - Ej, maleńka – słyszę głos dobiegający z wnętrza samochodu – znajdziesz chwilę dla zmęczonego sportowca?
            - Dla sportowca? – pytam, zastanawiając się – czemu nie?
Kiedy mężczyzna słyszy z moich ust twierdzącą odpowiedź, natychmiast otwiera drzwi po stronie pasażera. Nie czekając zbyt długo, wsiadam do środka, zatrzaskując je za sobą. Niemalże od razu kładę dłoń na udzie zawodnika. Być może nie powinnam przeszkadzać mu w prowadzeniu, ale w końcu od czegoś tutaj jestem. Po kilku minutach szybkiej jazdy parkujemy przed położonym na obrzeżach miasta motelem. Siatkarz odbiera klucze, po czym wprowadza mnie do jednego z, położonych na parterze, pokoi.
            - Pokaż, co potrafisz, maleńka – z jego ust pada swego rodzaju rozkaz.
Nie musi mi powtarzać dwa razy. Natychmiast zrzucam z siebie wszystkie ubrania. Zostając w samej bieliźnie, zaczynam swój erotyczny taniec po hotelowym pokoju. Mężczyzna, który mnie tutaj zaprosił, z uśmiechem na twarzy rozłożył się już wygodnie na łóżku, obserwując moje poczynania. Z każdą kolejną chwilą taniec robi się coraz bardziej zmysłowy. Wraz z kolejnymi układami rozpalam jego zmysły do granic możliwości.
            - Chodź tutaj! – ni stąd, ni zowąd, jego przyjazny głos zamienia się w krzyk.
            - Czego sobie życzysz? – pytam potulnie.
            - Zrzuć z siebie te skąpe szmatki i zajmij się mną – wydaje następny rozkaz.
Natychmiast wykonuję polecenie swojego klienta. Rozbieram się z ostatniej odzieży, jaką mam na sobie, po czym pomagam pozbyć się ubrań także i jemu. Nadal rozpalam jego zmysły do tego stopnia, że ta noc staje się najlepszą w jego życiu i nigdy jej nie zapomni. Już ja się postaram, aby nie zapomniał jej do końca swojego nędznego, siatkarskiego życia.


###


Tatuś poszedł na trening, a mi robi się bardzo smutno z tego powodu, że muszę siedzieć z Adą. Niania ma dzisiaj zły humor, więc lepiej nie wchodzić jej w drogę. Staram się nie wychodzić z pokoiku, ale ja się zwyczajnie nudzę! Nie podobają mi się już te wszystkie zabawki, którymi bawię się z tatusiem. To już nie to samo. Swoja drogą, nie mam nawet kolegów, żeby się z nimi spotykać i spędzać czas na zabawie. Mam tylko dwa misie. Biorę je więc i tłumaczę, jak buduje się domek z klocków. – tutaj musisz postawić okienko, a tutaj drzwi – mówię do Fiśla. Jednak to nie jest to samo co zabawa z tatą. Bardzo szybko nudzę się budową z klocków. Idę więc do Ady. Ona jak zawsze siedzi przed telewizorem i ogląda jakiś babski serial.
            - Zabierzesz mnie na spacer? – pytam grzecznie.
            - Nie! – jej odpowiedź jest bardzo krótka.
            - Ale dlaczego? – po moim policzku płynie pojedyncza łezka.
            - Bo nie będę marznąć przez takiego gówniarza, jak ty!
Kiedy słyszę jej tłumaczenie, jest mi naprawdę bardzo smutno. Wiem, że może ją to zdenerwować, ale trudno mi się powstrzymać. Niepostrzeżenie dla samego siebie wybucham głośnym, a zarazem gorzkim i przejmującym płaczem. Chowam się za kanapą, opierając główkę o ramionka, ale niestety nie mam wiele czasu, aby się wypłakać. Ada natychmiast się podnosi się, po czym podchodzi do mnie. Jednym ruchem zmusza mnie, bym stanął na moich maleńkich nóżkach. Skoro już się zdenerwowała, to staram się być posłuszny, ale nie wiele mi to pomaga. Natychmiast dostaję klapsa, a później jeszcze jednego i następnego. Skóra zaczyna boleć i na pewno jest czerwona. Ale ona się tym nie przejmuje. Raz za razem bije mnie, a potem znów zaprowadza do łazienki. Wpycha mnie do pomieszczenia, gasząc światło i zamykając drzwi. Znowu widzę tę ogarniającą wszystko ciemność. Czuję ten sam strach, który towarzyszy odbywaniu kar w łazience. Jednak tym razem nie chowam się w kącie pomiędzy szafką, a koszem na pranie. Stoję na środku i tupię stopkami w podłogę. Po jakimś czasie podchodzę do drzwi, w które walę maleńkimi piąstkami.
            - Nic ci nie zrobiłem! – krzyczę – wypuść mnie!
            - Jak się uspokoisz to wyjdziesz – natychmiast mi odpowiada.

Nie pozostaje mi nic innego, jak usiąść na chwileczkę i powstrzymać łezki. Chociaż jest mi bardzo smutno, że nie pójdę dziś na sanki, to udaje mi się opanować drżenie cieniutkiego głosiku. Gdy niania słyszy, że już nie płaczę, natychmiast pozwala mi wyjść. Biorę z mojego pokoju misia, a potem idę do salonu, gdzie czeka już przygotowana dla mnie bajka. Ada zostawiła na stoliku ciastka i soczek w moim ulubionym kubku. Zaraz, zaraz. Coś tutaj jest nie tak. Najpierw bije mnie, a potem daje słodycze? Pewnie chce, żebym nic nie mówił tatusiowi. Jednak nie przypuszcza, że ja już nie chcę z nią zostawać i się jej boję. Biorę do buźki pierwsze ciastko. W tej właśnie chwili postanawiam, że wszystko narysuję i powiem tacie. Niech ona sobie nie myśli, że może traktować mnie jak przedmiot, który nie czuje. Ja jestem malutki, ale żywy człowieczek i wszystko mnie boli. Oby tylko tata mi uwierzył, bo to prawda!