sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 1


Olsztyn 2012 rok


            Kiedy samolot ląduje na płycie gdańskiego lotniska, jest późna noc. W hali przylotów są jedynie nieliczni pasażerowie, czekający na nocne połączenia. Niektórzy z nich śpią, inni próbują czytać gazetę, jeszcze inni przechadzają się po pomieszczeniu. Ze zdumieniem odkrywam, iż znowu przypisuję twarze do historii. Prowadząc synka za rękę, zastanawiam się, co kryje twarz kobiety w dużych okularach lub jakie życie wiódł do tej pory, niewysoki mężczyzna z książką w dłoni. Ze świata fantazji wyrywa mnie płacz małego. Pomimo tego, że przespał całą podróż, czuje się zmęczony. Marzy mu się własne łóżko, co akurat rozumiem, bo pragnę tego samego. W zasadzie ledwo kontaktuję i jedyną rzeczą, jaka może postawić mnie teraz na nogi, jest kawa, ale jak na złość nigdzie nie mogę jej znaleźć.
            - Tata – moje uszy ponownie dobiega płaczliwy głos chłopca – chcę spać!
            - Poczekaj jeszcze chwilę – tłumaczę mu – musimy odebrać nasze bagaże.
Maks nie jest zadowolony z faktu, że musi czekać, ale nie mogę zrobić nic innego. Gdybym nie odebrał naszych toreb, rano brakowałoby podstawowych kosmetyków, ubrań małego i moich rzeczy do treningu. Słowem: byłbym w liściach. Po długiej chwili oczekiwania nadeszła moja kolej. Kobieta w średnim wieku kładzie na blacie torby, prosząc o potwierdzenie odbioru. Kiedy składam podpis w odpowiednim miejscu, zabieram naszą własność. Na szczęście mogę pociągnąć za sobą tę ogromną walizkę, bo inaczej nie byłbym w stanie dotransportować jej na postój taksówek. Zwłaszcza, że Maksowi wyraźnie kleją się już oczy i postanawiam wziąć go na ręce, by nie musiał pokonywać dodatkowych metrów na swoich krótkich nóżkach. Z ogromnym trudem chodził za mną po opuszczeniu samolotu i widać było, jak siły opuszczają go z każdą minutą. Na szczęście szybko udaje mi się odnaleźć postój, na którym stoją jeszcze kierowcy oczekujący na kurs.
            - Centrum Olsztyna – mówię, podchodząc do jednego z nich – jak najszybciej.
            - Należy się podwójna opłata – odpowiada, zajmując miejsce za kółkiem.

###
           
            Nie mija nawet godzina, kiedy taksówka mknie ulicami centrum. Za oknem taksówki widać już wystawy najróżniejszych sklepów. Również nieliczni przechodnie raz po raz mkną chodnikiem w tylko sobie znanym kierunku. Nim się obejrzę, kierowca zatrzymuje samochód przed blokiem, którego adres mu wskazałem. Nieco ociężały biorę synka na ręce, po czym wysiadam. Taksówkarz łaskawie wyjmuje zawartość bagażnika i ustawia nasze torby przed wejściem do klatki schodowej, w której stronę właśnie zmierzam. Zajęty sobą i synem, nie zauważam, że po samochodzie nie ma już śladu. I dobrze. Bo chcę być teraz sam, to znaczy z Maksem. Bardzo chciałbym wnieść to wszystko na górę, ale nie jestem w stanie. Niestety nie uniosę tych walizek i Maksa. Dlatego jestem zmuszony go obudzić.
            - Maks – mówię do niego niemalże szeptem – wstawaj.
            - Nie chcę! – mały odpowiada przez łzy.
            - Wejdziesz tylko po schodach – tłumaczę cierpliwie – a tata weźmie bagaże.
            - No dobra – daje się słyszeć ciche westchnienie malca.
Poniekąd czuję się winny, że nie pozwalam mu spać, kiedy tego potrzebuje, jednakże nie chcę zostawiać naszych rzeczy na pastwę jakiś małolatów, które włóczą się po nocach. W dodatku zawartość jednej z toreb stanowi laptop i nie mam ochoty pozbywać się go w głupi sposób.  Chociaż Maksowi jest ciężko, posłusznie drepcze po kamiennych schodkach. Widzę, ile siły musi włożyć, aby dojść na trzecie piętro wieżowca. Także mnie zajmuje to sporo czasu, jednak udaje się i przede mną wyrastają drzwi naszego nowego azylu.


###

         Kiedy tylko udaje mi się otworzyć drzwi mieszkania, Maks wpada do jego wnętrza z prędkością światła. Widzę, jak mimo ogromnego zmęczenia, cieszy się, że nasza tułaczka dobiegła końca. Posłusznie siada na niskiej szafce, by zdjąć buciki. Czym prędzej zrzuca ze stópek kolorowe trampki, które z cichym łoskotem spadają na podłogę. Ja, zbyt zajęty wnoszeniem bagażu w głąb lokum, zapominam, że mały wciąż jest w przedpokoju. Dociera to do mnie dopiero wtedy, gdy o ściany obija się przerażająca cisza. Wystraszony zaczynam rozglądać się po wszystkich pomieszczeniach, aż w końcu kieruję się ku drzwiom wyjściowym, gdzie na szafce siedzi mały. Jego główka jest już zwieszona na ramieniu, a oddech wydaje się unormowany, co wskazuje na jego sen. Odetchnąwszy z ulgą, biorę go na ręce, po czym idę do urządzonego pokoju malca. Z największą czułością, na jaką mnie stać, układam chłopca w łóżku, po czym okrywam kołdrą. Spędzam przy nim jeszcze kilka minut, a gdy jest już sporo po północy, kieruję się do siebie i tak, jak stoję zmęczony padam na łóżko.


###


         Płytki sen, w jaki udało mi się zapaść zostaje nagle przerwany. Zdezorientowany zrywam się na równe nogi i, patrząc na zegar, nie potrafię sobie przypomnieć, gdzie jestem. Wydarzenia minionego wieczoru docierają do mnie w momencie, gdy słyszę, dobiegający z sąsiedniego pomieszczenia, płacz mojego synka. Z prędkością światła biegnę do jego pokoju i natychmiast zajmuję sobie miejsce na jego łóżku. Chłopiec  od razu wdrapuje mi się na kolana i układa główkę na mojej klatce piersiowej.
            - Maks, co się stało? – pytam, kiedy małemu udaje się uspokoić.
            - Bo… bo… boję się – duka, ocierając łzy.
            - Nie ma czego się bać – mówię kojącym głosem.
            - Ale… - jego głos nadal drży – kosmici mnie zabiorą i nie będziemy razem.
            - Na pewno śniło ci się coś złego – uspokajam synka.
            - Chyba tak… - Maks pociąga nosem, wciąż się do mnie tuląc.
Na te słowa uśmiecham się nikle, po czym otulam małego jego ulubionym kocykiem. Pozwalam, aby dalej wtulał się we mnę, bo wiem, że dzięki temu strach mojego synka jest dużo mniejszy. Gasząc lampkę na małym stoliku, kieruję się w drogę powrotną. Układam synka w swoim dużym łóżku, a sam kładę się obok, wciąż tuląc do piersi jego główkę. Kiedy tylko czuję miękkość poduszki, zasypiam, wiedząc, że małemu nic się nie stanie.


###


            Za chwilę kogoś uduszę! Jak tak można budzić człowieka w środku nocy jakimiś brzdękami?! To jest nie dopuszczalne! Powtarzam: niedopuszczalne! Jednak moja złość bardzo szybko się ulatnia, gdy widzę obok siebie syna. Przecieram zaspane oczy, patrząc jednocześnie na elektroniczny zegar, który stoi na niedużej komodzie. Jest prawie południe. A to oznacza tylko jedno: zaspałem na trening! Dopiero co zakontraktowano mnie w klubie, a ja już nie potrafię stawić się na czas. Nie czekając dłużej, budzę Maksa, po czym podaję mu ubranka, które musi włożyć. Chłopiec niechętnie podnosi się z miękkiego materaca i bierze w rączki białą koszulkę z nadrukowanymi samochodzikami.
            - Maks, pospiesz się! – ponaglam małego, upychając w torbie ostatnie rzeczy.
            - Ale, tato… - chłopiec próbuje zaprotestować.
            - No już, myj zęby – mówię – zaraz wychodzimy!
Trzylatek bez słowa kieruje swoje kroki do łazienki. Bez przeszkód odnajduje pastę do zębów oraz szczoteczkę, z której bardzo szybko robi użytek. Nie mijają dwie minuty, a już jesteśmy gotowi do wyjścia. Chłopiec zabiera jeszcze ulubioną maskotkę i już możemy iść. Zamykam drzwi naszego lokum, by w chwilę po tym odpalić samochód, którym ruszamy w stronę olsztyńskiej Uranii.


###

Z przyjemnością witam wszystkich w kolejną sobotę!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Pierwsza notka jest jednocześnie ostatnią, o której informuję wszystkich,
dlatego proszę o wpisanie się w zakładkę "Informowani".
Zapraszam wszystkich na fanpage bloga na facebooku.
Może jakieś pytania?

18 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział ;)
    Zapowiada się bardzo fajnie blog ;)
    Czekam na rozwój wydarzeń :D
    Pozdrawiam i do następnego ! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Już zdążyłam polubić Maksa, cudowne dziecko. Spóźnienie na pierwszy trening, niby zawsze musi być ten pierwszy raz, ale żeby zaraz na początku?

    OdpowiedzUsuń
  3. super blog :)

    polecam zajrzeć tu : http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietnie opisalas ojcowska milosc. To wszystko bylo takie slodkie, ze az chce sie wiecej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać, że porównując tę historię do Twoich pierwszych blogów ten jest zdecydowanie lepszy jeśli chodzi o język.... niestety lepszy język nie oznacza lepszego odbioru. Nadal daleko Ci do porywającej historii.

    OdpowiedzUsuń
  6. Maks skradł moje serce :D Jednym słowem kochane z niego dziecko, a taki zaspany jest słodki :) Początki są trudne, szczególnie w takiej sytuacji, gdy całe życie człowieka legło w gruzach, no ale na szczęście Lucas ma Maksa :D Ciężko będzie im przyzwyczaić się do nowego otoczenia, do ludzi, szczególnie małemu, bo takie incydenty jak ten w nocy, z płaczem, mogą zdarzać się bardzo często, dopóki się nie zadomowią na dobre.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Maks skradł moje serce;) Kochane dziecko, wytrzymuje jakoś tę całą nową sytuację, jest bardzo ale to bardzo dzielny:)
    Oboje panowie sobie poradzą, jedynym problemem może byc to,że matka będzie chciała odzyskac swojego syna ale to pewnie daleka droga;)

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu tutaj dotarłam i melduję, że przeczytałam. Maks podbija moje serce ale z niego słodki trzylatek. Widać jak Lucas kocha małego synka, jak się o niego troszczy i chcę dla niego jak najlepiej - to urocze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mały Maks podbija serca czytelniczek :D Nie dziwię się, sama bardzo go lubię ;) Mam nadzieję, że Lucas poradzi sobie i spotka kogoś ciekawego ;D Na to liczę ;)

    Czekam na kolejne odcinki ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, mały Maks podbił moje serce, i to jeszcze jak! Mimo iż często płacze, to jednak ma coś takiego w sobie, co urzeka. Może to przez te nawiedzające go koszmarne sny z kosmitami w roli głównej? A może to, że już jako trzylatek tak wiele potrafi zrobić? Nie wiem, ale cóż, uwielbiam malca *.*
    Podziwiam Lucasa za to, co robi i co poświęca dla swojego synka. Właśnie takich ojców w dzisiejszym świecie brakuje, takich stawiających dzieci ponad wszystko. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne, poruszające opowiadania! <3 Pisz dalej, masz talent :) Trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. MignonneAbattoir15 stycznia 2013 22:30

    To jest zupełnie inny blog tak czuję.. Zapowiada się świetnie! Z niecierpliwością czekam na kolejne notki!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Obawiam się, że bycie samotnym ojcem jest cę=iężkie. Jeśli jeszze jest się sportowcem to już duże utrudnienie! Mam nadzieję, że Lukas szybko znajdzie jakąś opiekę dla małego!

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że tym razem mój komentarz się doda :)
    Maks jest kochanym dzieckiem, w ogóle lubię dzieciaki w opowiadaniach. To co, że często płacze, jakby mnie się śniły koszmary z kosmitami w roli głównej, to też bym płakała :D
    Lukas dzielnie sobie radzi, ale czy dobrze... To kwestia sporna. ;) Mam nadzieję, że prędzej czy później ktoś mu pomoże w opiece nad synkiem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Już pierwszy rozdział pokazuje jakim wspaniałym ojcem jest Lukas. Mam jednak nadzieje, że znajdzie swoją drugą połówkę, która pomoże mu w wychowaniu syna,a On będzie mógł skupić się na grze.

    Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. czuję, że wciągnę się w to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. volleyballitsmylife20 stycznia 2013 13:45

    Bardzo ciekawy rozdział...haha Lukas zaspał na trening.. oby odbyło się bez żadnych konsekwencji .;) Lukas wywiązuje się dobrze z roli ojca. do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo fajny początek nowej historii,z dużym zainteresowanie przeczytałam ten rozdział/co prawda dopiero dziś ale już mi się spodobał i zaraz czytam dalej kolejne bo jestem ciekawa co się wydarzy...

    OdpowiedzUsuń