Olsztyn
2012 rok
Kiedy samolot ląduje na płycie gdańskiego lotniska, jest
późna noc. W hali przylotów są jedynie nieliczni pasażerowie, czekający na
nocne połączenia. Niektórzy z nich śpią, inni próbują czytać gazetę, jeszcze
inni przechadzają się po pomieszczeniu. Ze zdumieniem odkrywam, iż znowu
przypisuję twarze do historii. Prowadząc synka za rękę, zastanawiam się, co
kryje twarz kobiety w dużych okularach lub jakie życie wiódł do tej pory, niewysoki
mężczyzna z książką w dłoni. Ze świata fantazji wyrywa mnie płacz małego.
Pomimo tego, że przespał całą podróż, czuje się zmęczony. Marzy mu się własne
łóżko, co akurat rozumiem, bo pragnę tego samego. W zasadzie ledwo kontaktuję i
jedyną rzeczą, jaka może postawić mnie teraz na nogi, jest kawa, ale jak na
złość nigdzie nie mogę jej znaleźć.
- Tata – moje uszy ponownie dobiega płaczliwy głos
chłopca – chcę spać!
- Poczekaj jeszcze chwilę – tłumaczę mu – musimy odebrać
nasze bagaże.
Maks nie jest zadowolony
z faktu, że musi czekać, ale nie mogę zrobić nic innego. Gdybym nie odebrał
naszych toreb, rano brakowałoby podstawowych kosmetyków, ubrań małego i moich
rzeczy do treningu. Słowem: byłbym w liściach. Po długiej chwili oczekiwania
nadeszła moja kolej. Kobieta w średnim wieku kładzie na blacie torby, prosząc o
potwierdzenie odbioru. Kiedy składam podpis w odpowiednim miejscu, zabieram
naszą własność. Na szczęście mogę pociągnąć za sobą tę ogromną walizkę, bo
inaczej nie byłbym w stanie dotransportować jej na postój taksówek. Zwłaszcza,
że Maksowi wyraźnie kleją się już oczy i postanawiam wziąć go na ręce, by nie
musiał pokonywać dodatkowych metrów na swoich krótkich nóżkach. Z ogromnym
trudem chodził za mną po opuszczeniu samolotu i widać było, jak siły opuszczają
go z każdą minutą. Na szczęście szybko udaje mi się odnaleźć postój, na którym
stoją jeszcze kierowcy oczekujący na kurs.
- Centrum Olsztyna – mówię, podchodząc do jednego z nich
– jak najszybciej.
- Należy się podwójna opłata – odpowiada, zajmując
miejsce za kółkiem.
###
Nie mija nawet godzina, kiedy taksówka mknie ulicami
centrum. Za oknem taksówki widać już wystawy najróżniejszych sklepów. Również
nieliczni przechodnie raz po raz mkną chodnikiem w tylko sobie znanym kierunku.
Nim się obejrzę, kierowca zatrzymuje samochód przed blokiem, którego adres mu
wskazałem. Nieco ociężały biorę synka na ręce, po czym wysiadam. Taksówkarz
łaskawie wyjmuje zawartość bagażnika i ustawia nasze torby przed wejściem do
klatki schodowej, w której stronę właśnie zmierzam. Zajęty sobą i synem, nie
zauważam, że po samochodzie nie ma już śladu. I dobrze. Bo chcę być teraz sam,
to znaczy z Maksem. Bardzo chciałbym wnieść to wszystko na górę, ale nie jestem
w stanie. Niestety nie uniosę tych walizek i Maksa. Dlatego jestem zmuszony go
obudzić.
- Maks – mówię do niego niemalże szeptem – wstawaj.
- Nie chcę! – mały odpowiada przez łzy.
- Wejdziesz tylko po schodach – tłumaczę cierpliwie – a
tata weźmie bagaże.
- No dobra – daje się słyszeć ciche westchnienie malca.
Poniekąd czuję się
winny, że nie pozwalam mu spać, kiedy tego potrzebuje, jednakże nie chcę
zostawiać naszych rzeczy na pastwę jakiś małolatów, które włóczą się po nocach.
W dodatku zawartość jednej z toreb stanowi laptop i nie mam ochoty pozbywać się
go w głupi sposób. Chociaż Maksowi jest
ciężko, posłusznie drepcze po kamiennych schodkach. Widzę, ile siły musi
włożyć, aby dojść na trzecie piętro wieżowca. Także mnie zajmuje to sporo
czasu, jednak udaje się i przede mną wyrastają drzwi naszego nowego azylu.
###
Kiedy tylko udaje mi
się otworzyć drzwi mieszkania, Maks wpada do jego wnętrza z prędkością światła.
Widzę, jak mimo ogromnego zmęczenia, cieszy się, że nasza tułaczka dobiegła
końca. Posłusznie siada na niskiej szafce, by zdjąć buciki. Czym prędzej zrzuca
ze stópek kolorowe trampki, które z cichym łoskotem spadają na podłogę. Ja,
zbyt zajęty wnoszeniem bagażu w głąb lokum, zapominam, że mały wciąż jest w
przedpokoju. Dociera to do mnie dopiero wtedy, gdy o ściany obija się
przerażająca cisza. Wystraszony zaczynam rozglądać się po wszystkich
pomieszczeniach, aż w końcu kieruję się ku drzwiom wyjściowym, gdzie na szafce
siedzi mały. Jego główka jest już zwieszona na ramieniu, a oddech wydaje się
unormowany, co wskazuje na jego sen. Odetchnąwszy z ulgą, biorę go na ręce, po
czym idę do urządzonego pokoju malca. Z największą czułością, na jaką mnie
stać, układam chłopca w łóżku, po czym okrywam kołdrą. Spędzam przy nim jeszcze
kilka minut, a gdy jest już sporo po północy, kieruję się do siebie i tak, jak
stoję zmęczony padam na łóżko.
###
Płytki
sen, w jaki udało mi się zapaść zostaje nagle przerwany. Zdezorientowany zrywam
się na równe nogi i, patrząc na zegar, nie potrafię sobie przypomnieć, gdzie
jestem. Wydarzenia minionego wieczoru docierają do mnie w momencie, gdy słyszę,
dobiegający z sąsiedniego pomieszczenia, płacz mojego synka. Z prędkością
światła biegnę do jego pokoju i natychmiast zajmuję sobie miejsce na jego
łóżku. Chłopiec od razu wdrapuje mi się
na kolana i układa główkę na mojej klatce piersiowej.
- Maks, co się stało? – pytam, kiedy
małemu udaje się uspokoić.
- Bo… bo… boję się – duka, ocierając
łzy.
- Nie ma czego się bać – mówię
kojącym głosem.
- Ale… - jego głos nadal drży –
kosmici mnie zabiorą i nie będziemy razem.
- Na pewno śniło ci się coś złego –
uspokajam synka.
- Chyba tak… - Maks pociąga nosem,
wciąż się do mnie tuląc.
Na
te słowa uśmiecham się nikle, po czym otulam małego jego ulubionym kocykiem.
Pozwalam, aby dalej wtulał się we mnę, bo wiem, że dzięki temu strach mojego
synka jest dużo mniejszy. Gasząc lampkę na małym stoliku, kieruję się w drogę
powrotną. Układam synka w swoim dużym łóżku, a sam kładę się obok, wciąż tuląc
do piersi jego główkę. Kiedy tylko czuję miękkość poduszki, zasypiam, wiedząc,
że małemu nic się nie stanie.
###
Za chwilę kogoś uduszę! Jak tak
można budzić człowieka w środku nocy jakimiś brzdękami?! To jest nie
dopuszczalne! Powtarzam: niedopuszczalne! Jednak moja złość bardzo szybko się
ulatnia, gdy widzę obok siebie syna. Przecieram zaspane oczy, patrząc
jednocześnie na elektroniczny zegar, który stoi na niedużej komodzie. Jest
prawie południe. A to oznacza tylko jedno: zaspałem na trening! Dopiero co
zakontraktowano mnie w klubie, a ja już nie potrafię stawić się na czas. Nie
czekając dłużej, budzę Maksa, po czym podaję mu ubranka, które musi włożyć.
Chłopiec niechętnie podnosi się z miękkiego materaca i bierze w rączki białą
koszulkę z nadrukowanymi samochodzikami.
- Maks, pospiesz się! – ponaglam
małego, upychając w torbie ostatnie rzeczy.
- Ale, tato… - chłopiec próbuje
zaprotestować.
- No już, myj zęby – mówię – zaraz
wychodzimy!
Trzylatek
bez słowa kieruje swoje kroki do łazienki. Bez przeszkód odnajduje pastę do
zębów oraz szczoteczkę, z której bardzo szybko robi użytek. Nie mijają dwie
minuty, a już jesteśmy gotowi do wyjścia. Chłopiec zabiera jeszcze ulubioną
maskotkę i już możemy iść. Zamykam drzwi naszego lokum, by w chwilę po tym
odpalić samochód, którym ruszamy w stronę olsztyńskiej Uranii.
###
Z przyjemnością witam wszystkich w kolejną sobotę!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Pierwsza notka jest jednocześnie ostatnią, o której informuję wszystkich,
dlatego proszę o wpisanie się w zakładkę "Informowani".
Zapraszam wszystkich na fanpage bloga na facebooku.
Może jakieś pytania?
Bardzo ciekawy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo fajnie blog ;)
Czekam na rozwój wydarzeń :D
Pozdrawiam i do następnego ! ;**
Już zdążyłam polubić Maksa, cudowne dziecko. Spóźnienie na pierwszy trening, niby zawsze musi być ten pierwszy raz, ale żeby zaraz na początku?
OdpowiedzUsuńsuper blog :)
OdpowiedzUsuńpolecam zajrzeć tu : http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/
Swietnie opisalas ojcowska milosc. To wszystko bylo takie slodkie, ze az chce sie wiecej ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że porównując tę historię do Twoich pierwszych blogów ten jest zdecydowanie lepszy jeśli chodzi o język.... niestety lepszy język nie oznacza lepszego odbioru. Nadal daleko Ci do porywającej historii.
OdpowiedzUsuńMaks skradł moje serce :D Jednym słowem kochane z niego dziecko, a taki zaspany jest słodki :) Początki są trudne, szczególnie w takiej sytuacji, gdy całe życie człowieka legło w gruzach, no ale na szczęście Lucas ma Maksa :D Ciężko będzie im przyzwyczaić się do nowego otoczenia, do ludzi, szczególnie małemu, bo takie incydenty jak ten w nocy, z płaczem, mogą zdarzać się bardzo często, dopóki się nie zadomowią na dobre.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*
Maks skradł moje serce;) Kochane dziecko, wytrzymuje jakoś tę całą nową sytuację, jest bardzo ale to bardzo dzielny:)
OdpowiedzUsuńOboje panowie sobie poradzą, jedynym problemem może byc to,że matka będzie chciała odzyskac swojego syna ale to pewnie daleka droga;)
W końcu tutaj dotarłam i melduję, że przeczytałam. Maks podbija moje serce ale z niego słodki trzylatek. Widać jak Lucas kocha małego synka, jak się o niego troszczy i chcę dla niego jak najlepiej - to urocze.
OdpowiedzUsuńMały Maks podbija serca czytelniczek :D Nie dziwię się, sama bardzo go lubię ;) Mam nadzieję, że Lucas poradzi sobie i spotka kogoś ciekawego ;D Na to liczę ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne odcinki ;D
Jejku, mały Maks podbił moje serce, i to jeszcze jak! Mimo iż często płacze, to jednak ma coś takiego w sobie, co urzeka. Może to przez te nawiedzające go koszmarne sny z kosmitami w roli głównej? A może to, że już jako trzylatek tak wiele potrafi zrobić? Nie wiem, ale cóż, uwielbiam malca *.*
OdpowiedzUsuńPodziwiam Lucasa za to, co robi i co poświęca dla swojego synka. Właśnie takich ojców w dzisiejszym świecie brakuje, takich stawiających dzieci ponad wszystko. :)
Pozdrawiam :*
Świetne, poruszające opowiadania! <3 Pisz dalej, masz talent :) Trzymaj się ;*
OdpowiedzUsuńTo jest zupełnie inny blog tak czuję.. Zapowiada się świetnie! Z niecierpliwością czekam na kolejne notki!!!
OdpowiedzUsuńObawiam się, że bycie samotnym ojcem jest cę=iężkie. Jeśli jeszze jest się sportowcem to już duże utrudnienie! Mam nadzieję, że Lukas szybko znajdzie jakąś opiekę dla małego!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tym razem mój komentarz się doda :)
OdpowiedzUsuńMaks jest kochanym dzieckiem, w ogóle lubię dzieciaki w opowiadaniach. To co, że często płacze, jakby mnie się śniły koszmary z kosmitami w roli głównej, to też bym płakała :D
Lukas dzielnie sobie radzi, ale czy dobrze... To kwestia sporna. ;) Mam nadzieję, że prędzej czy później ktoś mu pomoże w opiece nad synkiem.
Pozdrawiam :)
Już pierwszy rozdział pokazuje jakim wspaniałym ojcem jest Lukas. Mam jednak nadzieje, że znajdzie swoją drugą połówkę, która pomoże mu w wychowaniu syna,a On będzie mógł skupić się na grze.
OdpowiedzUsuńDo następnego ;)
czuję, że wciągnę się w to opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział...haha Lukas zaspał na trening.. oby odbyło się bez żadnych konsekwencji .;) Lukas wywiązuje się dobrze z roli ojca. do następnego ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny początek nowej historii,z dużym zainteresowanie przeczytałam ten rozdział/co prawda dopiero dziś ale już mi się spodobał i zaraz czytam dalej kolejne bo jestem ciekawa co się wydarzy...
OdpowiedzUsuń