W dobrych nastrojach
razem z Maksem wchodzę do domu. Chłopiec ochoczo zdejmuje ze stópek buciki i
biegnie umyć rączki. Tymczasem ja wyjmuję z torby swoje rzeczy i od razu
nastawiam pranie. W chwilę po tym kieruję się do kuchni. Szukam produktów
potrzebnych do przygotowania budyniu. Gdy zaglądam do lodówki, w pomieszczeniu
zjawia się Maks. Malec od razu zajmuje sobie miejsce przy stole i badawczo mi
się przygląda. Gdy czuję na sobie jego spojrzenie, nie potrafię się skupić. Przerywam
sobie na chwilę i podchodzę do chłopca. Ten w ułamku sekundy przytula się do
mnie. Przez moment trwamy w tym szczelnym uścisku i czuję, że gdyby małego nie
było na świecie, moje życie nie miałoby sensu. Dopiero po jakimś czasie
decyduję się wyswobodzić z uścisku. Uśmiechnięty patrzę na synka, a do głowy
przychodzi mi pewna propozycja.
- A może chcesz pomóc tacie? – pytam, nie będąc pewnym
reakcji syna.
- Tak! Tak! Tak! – krzyczy, a na jego twarz wraca radość.
- To chodź – wyciągam w jego stronę dłoń.
Po krótkiej chwili
sadzam małego na szafce i ze stoickim spokojem tłumaczę mu, co powinien zrobić.
Szczęśliwy malec z ogromną precyzją odmierza ilość mleka, która jest nam
potrzebna, a później, w blaszanym kubku, miesza proszek, z którego powstanie
deser. Bacznie obserwuję jego
poczynania. Cieszę się, iż udało mi się namówić Maksa do pomocy. Zupełnie nie
spodziewałem się, że tak mu się to spodoba. Nie chcę go odtrącać. Wręcz przeciwnie:
marzę o tym, byśmy w przyszłości byli najlepszymi przyjaciółmi. Chcę być
pierwszą osobą, do której mały przyjdzie, gdy będzie miał jakiś problem. Póki
co, wszystko na to wskazuje, gdyż Maks obdarza mnie bezgranicznym zaufaniem. W
gruncie rzeczy mój syn wychowuje się bez matki, więc komu ma ufać, jak nie
ojcu?
- Tata! – moje rozmyślania przerywa malec – wstawisz budyń
na kuchenkę?
- A, tak, tak – odpowiadam, po czym odbieram rondel z rąk
malca.
Czym prędzej wstawiam
deser na ogień i pilnuję, by się nie przypalił. Maks w dalszym ciągu siedzi na
szafce i wesoło macha nóżkami. Staram się patrzeć na niego, by nie zrobił sobie
krzywdy. Nie zniósłbym gdyby coś mu się stało. Wolę również uniknąć siedzenia
przy szpitalnym łóżku, jeśli już coś by się stało.
- A może coś zaśpiewamy? – pytam, gdy widzę, że mały się
nudzi.
- Tak! – mały odpowiada radośnie – tylko co?
- Może gumisie? – to jedyna piosenka, jaka przychodzi mi
do głowy.
- Może być – chłopiec się ożywia – Gumisie harcują, po
lesie szarżują…
Jego cienki głosik jest
zabawny, lecz nie śmieję się, żeby mały nie pomyślał, że mi się nie podoba. Zamiast
tego, wtóruję mu, a także podpowiadam, gdy w niektórych momentach zapomina
tekstu. Świetnie się razem bawimy! Nie spodziewałem się, że podczas wspólnego
gotowania może być tak wesoło! Muszę częściej powtarzać takie zabawy z małym.
No cóż, nie ma to, jak łączyć przyjemne z pożytecznym.
- Zobacz sam, jak Gumisie skaczą tam i siam… - śpiewa
Maks, gdy ja rozdzielam budyń do miseczek i wlewam do niego sok malinowy.
- Zeskakuj – mówię, gdy deser stoi na stole.
- Smacznego – życzy mi mały po tym, jak zasiadamy do
stołu.
- Wzajemnie – odpieram z uśmiechem.
- A opowiesz mi, jak zacząłeś grać? – pyta, zanurzając
łyżeczkę w ciepłej masie – obiecałeś.
- No dobrze – uśmiecham się po raz kolejny – a więc to
było tak…
###
Dzisiaj jest mój
najlepszy dzień. Tata zabiera mnie do figloraju i będzie się ze mną bawił. Cieszę
się, ale też trochę boję. Nigdy nie byłem w takim miejscu, więc nie wiem, co się
tam robi. A jak tam są straszni ludzie, którzy dokuczają dzieciom? Jeśli tak,
już więcej tam nie pójdę, a na tatę się obrażę. Pewnie dalej wyobrażałbym
sobie, co może tam być, gdyby nie tatuś, który właśnie wchodzi do mojego
pokoju. Uśmiechnięty czochra moje włoski i podchodzi do szafy z moimi rzeczami.
Wyjmuje z niej dżinsowe spodnie, koszulkę z samochodzikami i mój ulubiony
sweterek. To pewnie dlatego, żeby nie było mi zimno. W chwilę później rzeczy
leżą na moim łóżeczku. Niecierpliwie zrzucam z siebie koszulkę, w której biegam
po domku, i spodenki. Szybko wkładam to, o co prosił tata i bez zastanowienia
idę umyć ząbki. Gdy kończę, tatuś jest już w kuchni i szykuje dla mnie
śniadanko. Wdrapuję się więc na krzesło i cierpliwie czekam. Jednak nie trwa to
długo. Ledwo udaje mi się usiąść, przede mną są kanapki u kubek mojego
ulubionego kakao. Z prędkością światła zjadam wszystko, a tata tylko patrzy i
ciągle się uśmiecha.
- A ty czemu nie jesz? – pytam zaciekawiony.
- Zjadłem, zanim wstałeś – odpiera cierpliwie.
- To dobrze – mówię – bo już
myślałem, że będziesz głodny.
- Nie będę – tata jest trochę
zaskoczony moim pytaniem – dziękuję synu, że się martwisz.
- Nie mogę nie martwić się o mojego
tatusia! – krzyczę i oboje wybuchamy śmiechem.
- To bardzo miłe z twojej strony –
tata bardzo się cieszy – a teraz się zbieraj.
Tak
jak tatuś mówi, tak robię. Biegnę jeszcze do swojego pokoju, żeby zabrać
Uszatka i wracam do taty. Razem schodzimy przed blok i wsiadamy do samochodu. Tata
zapina mnie w moim foteliku, a potem ruszamy przed siebie.
###
W figloraju jest po
prostu świetnie! Dużo kulek, zjeżdżalni i innych rzeczy. Nie sposób wejść na
wszystkie tory, przejść każdej trasy. I jest tak dużo dzieci! Nie wiem, jak
podziękuję tatusiowi za to wszystko. Pozostaje mi chyba tylko być
najgrzeczniejszym dzieckiem, jakim potrafię, ale to chyba i tak za mało. Jednak
teraz o tym nie myślę. Razem z innymi skaczę i zjeżdżam, a czas się zatrzymał. Nie
wiem, jak długo tu jesteśmy, ale nie czas teraz się tym przejmować. Kiedy
zjeżdżam, nie zauważam jednego z chłopców i wpadam na niego. Po chwili słyszę,
że płacze. Nie chciałem, żeby ten chłopiec był smutny! Nie zrobiłem tego
specjalnie! To właśnie w tej chwili mi też robi się smutno. Znów się boję. Nie
chcę, żeby przyszła mama lub tata tego chłopca i krzyczała po mnie. A może mnie
zbije? Wystraszony siadam w kącie i chowam główkę w ramiona. Dopiero po paru
minutach okazuje się, iż mojemu nowemu koledze nic się nie stało. Przyszedł jego
tata i wytłumaczył mi, że nie zrobiłem nic złego, a to wszystko było przez
przypadek. Bardzo się cieszę, bo nie zrobiłem nikomu się nie stało. To właśnie
z tym chłopcem teraz się bawimy. Ma na imię Mateusz i jest bardzo fajny. Trochę
uczy mnie mówić po polsku, gdyż słabo mi jeszcze idzie. Potem przychodzi drugi
chłopiec – Dominik. On też jest bardzo fajny. W jednej chwili zapominam o
wszystkim, co się wydarzyło i bawię się z braćmi. Razem skaczemy i się
wygłupiamy. Nie mamy poczucia czasu. Ale wszystko, co fajne, musi się kiedyś
skończyć. Właśnie teraz nadszedł ten koniec.
- Maks, wychodzimy! – woła mnie tatuś.
- Ale nie chcę! – odpowiadam.
- Chodź – tata się uśmiecha –
zaprosisz kolegów do domu.
- No dobra – odpieram i przekazuję
wiadomość nowym kolegom.
###
Razem z Gruchą przyglądamy się naszym pociechom, które
bawią się w najlepsze. Obydwoje siedzimy przy stoliku, pijąc sok i wesoło
rozmawiamy. Chociaż w pewnej chwili mój dobry humor zupełnie się ulatnia. Jutro
czeka mnie kolejny trening, a nie mam z kim zostawić syna. Nie chcę po raz
kolejny zabierać go na halę, by nie dawać trenerowi powodu do poważnych rozmów.
Poza tym nie chcę robić sobie problemów, które nie powinny mieć miejsca. Tak
więc znowu zaczynam myśleć, wyłączając się z rozmowy. Lecz moje rozmyślania
nagle zostają przerwane przez Piotrka, który delikatnie mną potrząsa.
- Lucas, co się z tobą dzieje? – pyta zmartwiony kolega.
- Nic… - odpieram.
- Przecież widzę – siatkarz nie daje zbić się z tropu.
- Nie mam z kim zostawić Maksa, a nie chcę go zabierać na
halę.
- Myślę, że mogę ci pomóc – Piotrek odpowiada po namyśle.
- Ale jak? – Nie mogę wyjść ze zdumienia.
- Siostrzenica mojej żony szuka pracy jako niańka – mówi –
myślę, że się nadaje.
W chwilę po tym klubowy
kolega wykonuje telefon. W ciągu paru sekund umawia dziewczynę na rozmowę w
sprawie pracy. Chociaż mam kilka obaw związanych z nową opiekunką, wiem, że
Grucha ratuje mi życie. Tego długu wdzięczności nie spłacę do końca życia.
- Grucha, jesteś wielki – mówię, kiedy kończy rozmowę.
- Wydaje ci się – odpiera,
- Niech będzie – kapituluję – naszym maluchom kończy się
czas chyba.
Kumpel przytakuje
ruchem głowy i prosi, abym zawołał nasze dzieci. Mój Maks nie jest tym
zachwycony. Wręcz przeciwnie. Wygląda, jakby za chwilę miał się rozpłakać. Cierpliwie
tłumaczę mu, że są inne dzieci, które chcą się pobawić i nie możemy tu cały
czas być. Poza tym, nadchodzi pora obiadu i musimy wracać, by coś ugotować.
- Ale nie chcę – w oczach małego zbierają się łzy.
- Spokojnie, jeszcze tu przyjdziemy – mówię – a teraz
możesz zaprosić kolegów do domu.
- Dziękuję – krzyczy tylko uradowany chłopiec – kocham cię
tato!
###
Serdecznie zapraszam wszystkich na fanpage opowiadania.
Jakieś pytania?
Tu jest moje miejsce. O!
OdpowiedzUsuńTakże ten, nie lubię dzieci, ale co do Maksa, to chyba będzie wyjątek. Ja też pamiętam jak z ojcem gumisie śpiewałam :D
UsuńAle Maks jest uroczy !! :D Fajnie, że ma bardzo dobry kontakt z tatą ;) Nie wyobrażam sobie Lucasa bez Maksa .. ;D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!
Pozdrawiam i do następnego !;**
Lubię Maksa ;D nie wiem, co napisać, gdyż ból nerki zagłuszył mi myślenie... ;/ czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńSame wydarzenia nie powalają, bo póki co wprowadzasz nas powoli w świat Lucasa i Maksa. Polubiłam chłopczyka, ale wydaje mi się, że trochę za "dorośle" myśli jak na takiego szkraba :D Oprócz tego - pomoc Gruchy: bezcenna. I Lucasowi wcale się nie wydaje, on jest wielki ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Wspaniały tatuś! Super, że mały ma kolegów :) A te opisy pisane z jego perspektywy - super pomysł! Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńTo był dobry pomysł, żeby zabrać Maksa do miejsca zabaw. Poznał przez to kolegów. Będzie jeszcze weselszy. A Piotrek jest bardzo miły i pomocny. Oby tak dalej! :)
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy. Lucas cudownie spisuje się w roli ojca! Jestem pod wrażeniem. Do następnego. :]
OdpowiedzUsuńMimo tego, iż zawód Lucasa nie pozwala mu całymi dniami bawić się z synkiem, to i tak dalej uważam go za wzór ojcostwa. Widać, że jest gotowy poświęcić dla Maksa wiele. A wspólne przyrządzanie budyniu i śpiewanie o Gumisiach całkowicie mnie rozczuliło. :)
OdpowiedzUsuńGrucha to jest dopiero przyjaciel pierwsza klasa. Mam tylko nadzieję, że niańka się sprawdzi.
Uwielbiam to opowiadanie;) Lucas jest wspaniałym ojcem, który mimo iż jego zawód nie pozwala na przebywanie z nim całymi dniami ale stara się wykorzystac każdą wolna chwilę na spędzenie z nim czasu :) Wypad do figlolandu był świetnym pomysłem. Maks dzięki temu poznał nowych kolegów a i Lucas otrzymał pomoc od Piotrka;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny:)
Zakochałam się w Maksie :D Jest uroczy :) Cieszę się, że chłopiec znalazł sobie nowych kolegów, bo będzie mu łatwiej funkcjonować w ‘nowym’ świecie :) Grucha też się spisał, bo wyratował Lucasa z opresji :) Liczę tylko na to, że Lucas nie zapomni, co w życiu jest najważniejsze i dobrze zastanowi się z kom zostawia małego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*
Maksiu jest słodziutki,dopiero dziś zaczynam czytać Marzenko Twojego drugiego bloga ale już widzę,że będzie to również bardzo fajna historia!!!To czytam dalej...
OdpowiedzUsuńOMOMOMO *.* Maks is the best <333
OdpowiedzUsuńOch ten Gruszka jak zwykle człowiek do rany przyłóż :)
Nie wiem co jeszcze napisać bo dziewczyny z góry napisały wszystko co w sumie ja chciałam ;p .
Więc nie zostaje mi tylko jak czekać na kolejny rozdział ;)
Pozdrowienia Wredota
Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńpo więcej szczegółów zapraszam do siebie:
http://moja-mala-milosc.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html
Maks jest taki uroczy, jejku, uwielbiam go! Prawdę mówiąc nie wiem, co dodać, wszystko zostało ujęte w komentarzach wyżej:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania mojego nowego opowiadania z Michałem Kubiakiem w roli głównej. W najbliższych godzinach powinien pojawić się pierwszy rozdział.
http://wspominenie.blogspot.com/
Widzę, że Lucas zaczyna się coraz bardziej aklimatyzować w nowym miejscu, jego reakcja z synem jest cudowna! Która dziewczyna nie chciałaby takiego męża i ojca? :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak to się dalej wszystko potoczy, czekam na następny (:
[powoli-zamarzam]
Widzę,że wiez pomiędzy ojcem,a synem jest coraz silniejsza, bardzo się z tego powodu cieszę, bo podziwiam Lukasa za wytrwałość ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje,że znajdzie kogoś kto pomoże mu z Maksem, bo inaczej Panas będzie zły :D
Pozdrawiam :*
Heloł :D Jestem wreszcie i strasznie mi się podoba. Maks to taki słodziaaak, a te fragmenty pisane z jego perspektywy fantastyczne. Fajnie, że tak dobrze się dogadują ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńpo więcej szczegółów zapraszam do siebie -- > http://od-znajomosci-do-milosci.blogspot.com