sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 3



         W dobrych nastrojach razem z Maksem wchodzę do domu. Chłopiec ochoczo zdejmuje ze stópek buciki i biegnie umyć rączki. Tymczasem ja wyjmuję z torby swoje rzeczy i od razu nastawiam pranie. W chwilę po tym kieruję się do kuchni. Szukam produktów potrzebnych do przygotowania budyniu. Gdy zaglądam do lodówki, w pomieszczeniu zjawia się Maks. Malec od razu zajmuje sobie miejsce przy stole i badawczo mi się przygląda. Gdy czuję na sobie jego spojrzenie, nie potrafię się skupić. Przerywam sobie na chwilę i podchodzę do chłopca. Ten w ułamku sekundy przytula się do mnie. Przez moment trwamy w tym szczelnym uścisku i czuję, że gdyby małego nie było na świecie, moje życie nie miałoby sensu. Dopiero po jakimś czasie decyduję się wyswobodzić z uścisku. Uśmiechnięty patrzę na synka, a do głowy przychodzi mi pewna propozycja.
            - A może chcesz pomóc tacie? – pytam, nie będąc pewnym reakcji syna.
            - Tak! Tak! Tak! – krzyczy, a na jego twarz wraca radość.
            - To chodź – wyciągam w jego stronę dłoń.
Po krótkiej chwili sadzam małego na szafce i ze stoickim spokojem tłumaczę mu, co powinien zrobić. Szczęśliwy malec z ogromną precyzją odmierza ilość mleka, która jest nam potrzebna, a później, w blaszanym kubku, miesza proszek, z którego powstanie deser.  Bacznie obserwuję jego poczynania. Cieszę się, iż udało mi się namówić Maksa do pomocy. Zupełnie nie spodziewałem się, że tak mu się to spodoba. Nie chcę go odtrącać. Wręcz przeciwnie: marzę o tym, byśmy w przyszłości byli najlepszymi przyjaciółmi. Chcę być pierwszą osobą, do której mały przyjdzie, gdy będzie miał jakiś problem. Póki co, wszystko na to wskazuje, gdyż Maks obdarza mnie bezgranicznym zaufaniem. W gruncie rzeczy mój syn wychowuje się bez matki, więc komu ma ufać, jak nie ojcu?
            - Tata! – moje rozmyślania przerywa malec – wstawisz budyń na kuchenkę?
            - A, tak, tak – odpowiadam, po czym odbieram rondel z rąk malca.
Czym prędzej wstawiam deser na ogień i pilnuję, by się nie przypalił. Maks w dalszym ciągu siedzi na szafce i wesoło macha nóżkami. Staram się patrzeć na niego, by nie zrobił sobie krzywdy. Nie zniósłbym gdyby coś mu się stało. Wolę również uniknąć siedzenia przy szpitalnym łóżku, jeśli już coś by się stało.
            - A może coś zaśpiewamy? – pytam, gdy widzę, że mały się nudzi.
            - Tak! – mały odpowiada radośnie – tylko co?
            - Może gumisie? – to jedyna piosenka, jaka przychodzi mi do głowy.
            - Może być – chłopiec się ożywia – Gumisie harcują, po lesie szarżują…
Jego cienki głosik jest zabawny, lecz nie śmieję się, żeby mały nie pomyślał, że mi się nie podoba. Zamiast tego, wtóruję mu, a także podpowiadam, gdy w niektórych momentach zapomina tekstu. Świetnie się razem bawimy! Nie spodziewałem się, że podczas wspólnego gotowania może być tak wesoło! Muszę częściej powtarzać takie zabawy z małym. No cóż, nie ma to, jak łączyć przyjemne z pożytecznym.
            - Zobacz sam, jak Gumisie skaczą tam i siam… - śpiewa Maks, gdy ja rozdzielam budyń do miseczek i wlewam do niego sok malinowy.
            - Zeskakuj – mówię, gdy deser stoi na stole.
            - Smacznego – życzy mi mały po tym, jak zasiadamy do stołu.
            - Wzajemnie – odpieram z uśmiechem.
            - A opowiesz mi, jak zacząłeś grać? – pyta, zanurzając łyżeczkę w ciepłej masie – obiecałeś.
            - No dobrze – uśmiecham się po raz kolejny – a więc to było tak…


###


            Dzisiaj jest mój najlepszy dzień. Tata zabiera mnie do figloraju i będzie się ze mną bawił. Cieszę się, ale też trochę boję. Nigdy nie byłem w takim miejscu, więc nie wiem, co się tam robi. A jak tam są straszni ludzie, którzy dokuczają dzieciom? Jeśli tak, już więcej tam nie pójdę, a na tatę się obrażę. Pewnie dalej wyobrażałbym sobie, co może tam być, gdyby nie tatuś, który właśnie wchodzi do mojego pokoju. Uśmiechnięty czochra moje włoski i podchodzi do szafy z moimi rzeczami. Wyjmuje z niej dżinsowe spodnie, koszulkę z samochodzikami i mój ulubiony sweterek. To pewnie dlatego, żeby nie było mi zimno. W chwilę później rzeczy leżą na moim łóżeczku. Niecierpliwie zrzucam z siebie koszulkę, w której biegam po domku, i spodenki. Szybko wkładam to, o co prosił tata i bez zastanowienia idę umyć ząbki. Gdy kończę, tatuś jest już w kuchni i szykuje dla mnie śniadanko. Wdrapuję się więc na krzesło i cierpliwie czekam. Jednak nie trwa to długo. Ledwo udaje mi się usiąść, przede mną są kanapki u kubek mojego ulubionego kakao. Z prędkością światła zjadam wszystko, a tata tylko patrzy i ciągle się uśmiecha.
            - A ty czemu nie jesz? – pytam zaciekawiony.
            - Zjadłem, zanim wstałeś – odpiera cierpliwie.
            - To dobrze – mówię – bo już myślałem, że będziesz głodny.
            - Nie będę – tata jest trochę zaskoczony moim pytaniem – dziękuję synu, że się martwisz.
            - Nie mogę nie martwić się o mojego tatusia! – krzyczę i oboje wybuchamy śmiechem.
            - To bardzo miłe z twojej strony – tata bardzo się cieszy – a teraz się zbieraj.
Tak jak tatuś mówi, tak robię. Biegnę jeszcze do swojego pokoju, żeby zabrać Uszatka i wracam do taty. Razem schodzimy przed blok i wsiadamy do samochodu. Tata zapina mnie w moim foteliku, a potem ruszamy przed siebie.


###


            W figloraju jest po prostu świetnie! Dużo kulek, zjeżdżalni i innych rzeczy. Nie sposób wejść na wszystkie tory, przejść każdej trasy. I jest tak dużo dzieci! Nie wiem, jak podziękuję tatusiowi za to wszystko. Pozostaje mi chyba tylko być najgrzeczniejszym dzieckiem, jakim potrafię, ale to chyba i tak za mało. Jednak teraz o tym nie myślę. Razem z innymi skaczę i zjeżdżam, a czas się zatrzymał. Nie wiem, jak długo tu jesteśmy, ale nie czas teraz się tym przejmować. Kiedy zjeżdżam, nie zauważam jednego z chłopców i wpadam na niego. Po chwili słyszę, że płacze. Nie chciałem, żeby ten chłopiec był smutny! Nie zrobiłem tego specjalnie! To właśnie w tej chwili mi też robi się smutno. Znów się boję. Nie chcę, żeby przyszła mama lub tata tego chłopca i krzyczała po mnie. A może mnie zbije? Wystraszony siadam w kącie i chowam główkę w ramiona. Dopiero po paru minutach okazuje się, iż mojemu nowemu koledze nic się nie stało. Przyszedł jego tata i wytłumaczył mi, że nie zrobiłem nic złego, a to wszystko było przez przypadek. Bardzo się cieszę, bo nie zrobiłem nikomu się nie stało. To właśnie z tym chłopcem teraz się bawimy. Ma na imię Mateusz i jest bardzo fajny. Trochę uczy mnie mówić po polsku, gdyż słabo mi jeszcze idzie. Potem przychodzi drugi chłopiec – Dominik. On też jest bardzo fajny. W jednej chwili zapominam o wszystkim, co się wydarzyło i bawię się z braćmi. Razem skaczemy i się wygłupiamy. Nie mamy poczucia czasu. Ale wszystko, co fajne, musi się kiedyś skończyć. Właśnie teraz nadszedł ten koniec.
            - Maks, wychodzimy! – woła mnie tatuś.
            - Ale nie chcę! – odpowiadam.
            - Chodź – tata się uśmiecha – zaprosisz kolegów do domu.
            - No dobra – odpieram i przekazuję wiadomość nowym kolegom.
###


            Razem z Gruchą przyglądamy się naszym pociechom, które bawią się w najlepsze. Obydwoje siedzimy przy stoliku, pijąc sok i wesoło rozmawiamy. Chociaż w pewnej chwili mój dobry humor zupełnie się ulatnia. Jutro czeka mnie kolejny trening, a nie mam z kim zostawić syna. Nie chcę po raz kolejny zabierać go na halę, by nie dawać trenerowi powodu do poważnych rozmów. Poza tym nie chcę robić sobie problemów, które nie powinny mieć miejsca. Tak więc znowu zaczynam myśleć, wyłączając się z rozmowy. Lecz moje rozmyślania nagle zostają przerwane przez Piotrka, który delikatnie mną potrząsa.
            - Lucas, co się z tobą dzieje? – pyta zmartwiony kolega.
            - Nic… - odpieram.
            - Przecież widzę – siatkarz nie daje zbić się z tropu.
            - Nie mam z kim zostawić Maksa, a nie chcę go zabierać na halę.
            - Myślę, że mogę ci pomóc – Piotrek odpowiada po namyśle.
            - Ale jak? – Nie mogę wyjść ze zdumienia.
            - Siostrzenica mojej żony szuka pracy jako niańka – mówi – myślę, że się nadaje.
W chwilę po tym klubowy kolega wykonuje telefon. W ciągu paru sekund umawia dziewczynę na rozmowę w sprawie pracy. Chociaż mam kilka obaw związanych z nową opiekunką, wiem, że Grucha ratuje mi życie. Tego długu wdzięczności nie spłacę do końca życia.
            - Grucha, jesteś wielki – mówię, kiedy kończy rozmowę.
            - Wydaje ci się – odpiera,
            - Niech będzie – kapituluję – naszym maluchom kończy się czas chyba.
Kumpel przytakuje ruchem głowy i prosi, abym zawołał nasze dzieci. Mój Maks nie jest tym zachwycony. Wręcz przeciwnie. Wygląda, jakby za chwilę miał się rozpłakać. Cierpliwie tłumaczę mu, że są inne dzieci, które chcą się pobawić i nie możemy tu cały czas być. Poza tym, nadchodzi pora obiadu i musimy wracać, by coś ugotować.
            - Ale nie chcę – w oczach małego zbierają się łzy.
            - Spokojnie, jeszcze tu przyjdziemy – mówię – a teraz możesz zaprosić kolegów do domu.
            - Dziękuję – krzyczy tylko uradowany chłopiec – kocham cię tato!


###


Serdecznie zapraszam wszystkich na fanpage opowiadania.
Jakieś pytania?

19 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Także ten, nie lubię dzieci, ale co do Maksa, to chyba będzie wyjątek. Ja też pamiętam jak z ojcem gumisie śpiewałam :D

      Usuń
  2. Ale Maks jest uroczy !! :D Fajnie, że ma bardzo dobry kontakt z tatą ;) Nie wyobrażam sobie Lucasa bez Maksa .. ;D
    Rozdział świetny!
    Pozdrawiam i do następnego !;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Maksa ;D nie wiem, co napisać, gdyż ból nerki zagłuszył mi myślenie... ;/ czekam na kolejne

    OdpowiedzUsuń
  4. Same wydarzenia nie powalają, bo póki co wprowadzasz nas powoli w świat Lucasa i Maksa. Polubiłam chłopczyka, ale wydaje mi się, że trochę za "dorośle" myśli jak na takiego szkraba :D Oprócz tego - pomoc Gruchy: bezcenna. I Lucasowi wcale się nie wydaje, on jest wielki ^^
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. MignonneAbattoir26 stycznia 2013 23:48

    Wspaniały tatuś! Super, że mały ma kolegów :) A te opisy pisane z jego perspektywy - super pomysł! Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To był dobry pomysł, żeby zabrać Maksa do miejsca zabaw. Poznał przez to kolegów. Będzie jeszcze weselszy. A Piotrek jest bardzo miły i pomocny. Oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. volleyballitsmylife27 stycznia 2013 10:58

    Rozdział ciekawy. Lucas cudownie spisuje się w roli ojca! Jestem pod wrażeniem. Do następnego. :]

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo tego, iż zawód Lucasa nie pozwala mu całymi dniami bawić się z synkiem, to i tak dalej uważam go za wzór ojcostwa. Widać, że jest gotowy poświęcić dla Maksa wiele. A wspólne przyrządzanie budyniu i śpiewanie o Gumisiach całkowicie mnie rozczuliło. :)
    Grucha to jest dopiero przyjaciel pierwsza klasa. Mam tylko nadzieję, że niańka się sprawdzi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam to opowiadanie;) Lucas jest wspaniałym ojcem, który mimo iż jego zawód nie pozwala na przebywanie z nim całymi dniami ale stara się wykorzystac każdą wolna chwilę na spędzenie z nim czasu :) Wypad do figlolandu był świetnym pomysłem. Maks dzięki temu poznał nowych kolegów a i Lucas otrzymał pomoc od Piotrka;)
    Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zakochałam się w Maksie :D Jest uroczy :) Cieszę się, że chłopiec znalazł sobie nowych kolegów, bo będzie mu łatwiej funkcjonować w ‘nowym’ świecie :) Grucha też się spisał, bo wyratował Lucasa z opresji :) Liczę tylko na to, że Lucas nie zapomni, co w życiu jest najważniejsze i dobrze zastanowi się z kom zostawia małego :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Maksiu jest słodziutki,dopiero dziś zaczynam czytać Marzenko Twojego drugiego bloga ale już widzę,że będzie to również bardzo fajna historia!!!To czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń
  12. OMOMOMO *.* Maks is the best <333
    Och ten Gruszka jak zwykle człowiek do rany przyłóż :)
    Nie wiem co jeszcze napisać bo dziewczyny z góry napisały wszystko co w sumie ja chciałam ;p .
    Więc nie zostaje mi tylko jak czekać na kolejny rozdział ;)
    Pozdrowienia Wredota

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
    po więcej szczegółów zapraszam do siebie:
    http://moja-mala-milosc.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Maks jest taki uroczy, jejku, uwielbiam go! Prawdę mówiąc nie wiem, co dodać, wszystko zostało ujęte w komentarzach wyżej:)

    Zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania z Michałem Kubiakiem w roli głównej. W najbliższych godzinach powinien pojawić się pierwszy rozdział.
    http://wspominenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Widzę, że Lucas zaczyna się coraz bardziej aklimatyzować w nowym miejscu, jego reakcja z synem jest cudowna! Która dziewczyna nie chciałaby takiego męża i ojca? :D
    Ciekawa jestem jak to się dalej wszystko potoczy, czekam na następny (:

    [powoli-zamarzam]

    OdpowiedzUsuń
  16. Widzę,że wiez pomiędzy ojcem,a synem jest coraz silniejsza, bardzo się z tego powodu cieszę, bo podziwiam Lukasa za wytrwałość ;)
    Mam nadzieje,że znajdzie kogoś kto pomoże mu z Maksem, bo inaczej Panas będzie zły :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Heloł :D Jestem wreszcie i strasznie mi się podoba. Maks to taki słodziaaak, a te fragmenty pisane z jego perspektywy fantastyczne. Fajnie, że tak dobrze się dogadują ;D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
    po więcej szczegółów zapraszam do siebie -- > http://od-znajomosci-do-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń