sobota, 30 marca 2013

Rozdział 10


Kiedy Maks bawi się w salonie, ja postanawiam pójść przygotować się do treningu. Spokojnie wkładam do torby kolejne rzeczy, jak również uzupełniam kosmetyczkę przede wszystkim żelem pod prysznic i kremem, po czym umieszczam na swoim miejscu. W chwilę później przysiadam na łóżku, aby zastanowić się, czy na pewno wszystko mam. Sprawdzam jeszcze raz zawartość mojej torby, po czym zasuwam zamek. Zostawiam ją u stóp mojego łóżka i idę do syna. Przez chwilę stoję w progu, przyglądając się malcowi, który szybko mnie zauważa. Przybiega do mnie, po czym przytula się do moich łydek.
            - Tata! – krzyczy rozweselony – strasznie tęskniłem za tobą, jak cię nie było!
            - Ja za tobą też – odpieram, biorąc go na ręce – mam dla ciebie niespodziankę.
            - Jaką?! – z krtani malucha niemal od razu wydobywa się krzyk.
            - Dowiesz się na miejscu – odrzekam tajemniczo.
            - Nie bądź żyła – Maks robi groźną minę – powiedz!
Kiedy patrzę na chłopca, nie potrafię się nie uśmiechnąć. Jego mina, chociaż w jego mniemaniu groźna, dla mnie jest zabawna. Chichoczę bezgłośnie, aby nie urazić małego. Po chwili jego spojrzenie z groźnego zmienia się w błagalne. Ten widok rozczula mnie do tego stopnia, iż postanawiam mu powiedzieć.
            - Zabieram cię dzisiaj na trening – oznajmiam z uśmiechem.
            - Naprawdę?! – malec nie może uwierzyć.
            - Tak – potwierdzam, odstawiając go na podłogę.
Kiedy stopy malca stykają się z podłożem, chłopiec zaczyna skakać. Biega radośnie po całym mieszkaniu, ciesząc się ze wspólnego wyjścia. Jednakże jego radość jest dosyć krótka. Po upływie kilku minut Maks uspokaja się i idzie do swojego pokoju. Od razu zaczyna przygotowywać do wyjścia swojego misia. Zakłada mu czapkę i bluzę, bo twierdzi, że jego miś zmarznie. Kiedyś próbowałem tłumaczyć mu, że maskotki nie czują, lecz mały do dzisiaj nie pozwala mi się przekonać, iż jest tak naprawdę. To dlatego uśmiecham się i podchodzę do niewielkiej komody z ubrankami syna. Wyjmuję mu czystą koszulkę, bluzę oraz spodnie., by w chwilę później pomóc je włożyć Maksowi. Chłopczyk bez przeszkód pozwala mi się ubrać. Gdy jest już całkiem gotowy, samodzielnie wkłada buciki i, biorąc ze sobą Huberta, kieruje swoje kroki do przedpokoju. Cierpliwie czeka na mnie obok dużej szafy. Dlatego też w okamgnieniu przynoszę sobie torbę, którą kładę tuż obok drzwi wyjściowych. W chwilę po tym zakładam małemu ciepłą kurtkę i czapkę. Malec niechętnie wkłada nakrycie na głowę. Jednak wie, że taka pogoda jak teraz to nie są żarty i może się ciężko rozchorować. Maks boi się bólu kości i gardła, dlatego też posłusznie wykonuje moje polecenie i nie zdejmuje czapki.
            - Tata, kiedy wychodzimy? – pyta wyraźnie znudzony czekaniem.
            - Za minutę – odpieram, narzucając na siebie jedynie bluzę.
            - Na pewno? – wygląda na to, że mały już nie może się doczekać.
            - Na pewno – potwierdzam.
Nie chcąc, aby chłopiec zagrzał się przed wyjściem szybko łapię z wieszaka swoją kurtkę, którą przewieszam przez torbę. W chwilę później pozwalam synkowi wyjść na korytarz, a sam zamykam drzwi naszego lokum. Kiedy jestem pewien, że nie ominąłem żadnego zamka, chowam klucze do torby. Łapię synka za rękę i wspólnie schodzimy do samochodu.
            - A na hali będzie ten wredny wielkolud, który mi dokucza? – mały przerywa panującą w samochodzie ciszę.
            - Muszę cię zmartwić – odpowiadam mu dość smutno – niestety się pojawi.
            - Ale ja się go boję – w oczach chłopca pojawiają się łzy.
            - Nie ma czego -  mówię, chociaż sam w to nie wierzę – ja z nim porozmawiam.
            - I nie będzie mi dokuczał? – Maks pyta z nadzieją.
            - Nie będzie – odpieram, po czym ruszamy w stronę olsztyńskiej Uranii.


###


            Mija zaledwie kilka minut, a ja i tatuś już jesteśmy na hali. Tata parkuje samochód, po czym pomaga mi wysiąść. Sam wyjmuje z bagażnika swoją torbę i łapie mnie za rękę. Razem idziemy w stronę wejścia dla zawodników. I nagle przypominam sobie o tym wrednym wielkoludzie, który wcześniej mi dokuczał. Czuję strach, który z każdą chwilą podchodzi do mnie coraz bliżej. Zaczynam zaciskać swoje oczka, żeby tata nie widział łez, ale to na nic. Ja i tak się go boję. Czuję, że tatuś mocniej ściska moją małą rączkę, co dodaje mi otuchy. Strach jest trochę mniejszy. Na szczęście razem udaje nam się go odgonić. Nie zdążam nawet się obejrzeć, jak stoimy przed drzwiami szatni. Tata po raz kolejny się do mnie uśmiecha, po czym wchodzimy do środka. Są już wszyscy. Nawet ten głupek, którego nie lubię. Jednak dzisiaj zachowuje się jakoś inaczej. Stoi przodem do ściany i nawet nie zauważa, że tu jestem. Uff! To bardzo dobrze. Wygląda na to, że dziś nie będzie mi dokuczał. Ta myśl powoduje, że przestaję się bać, a na mojej buźce znowu pojawia się uśmiech.
            - Maks! – słyszę za sobą głos wujka Piotrka – miło cię widzieć!
            - Ciebie też – uśmiechnięty przytulam się do wielkiej Gruszki.
            - Cieszysz się, że tata zabrał cię na trening? – pyta rozbawiony?
            - Bardzo! – nie mogę powstrzymać tej radości.
            - Ja też się cieszę! – wujek czochra mnie po włosach.
Po chwili mój tata jest już gotowy. Pokazuje mi, żebym swoją kurtkę i czapkę położył w jego szafce, co też chętnie robię. Zabieram ze sobą tylko Huberta, po czym idziemy na halę. Tata pokazuje mi, gdzie mogę usiąść. Wdrapuję się więc na krzesełko obok pana trenera i cierpliwie obserwuję pracę taty, który przygotowuje się do ważnego meczu.
            - Jak ci się podoba trening taty? – pyta szef zespołu.
            - Bardzo – uśmiecham się wesoło do pana trenera.
            - To się cieszę – mówi do mnie z uśmiechem – a chciałbyś zostać siatkarzem?
            - Tak! – krzyczę – będę siatkarzem jak tata!
Widzę, że zajęcia właśnie dobiegły końca. Większość zawodników rozciąga się, żeby nie mieć zakwasów na mięśniach, jak powiedział mi kiedyś tatuś. On również rozgrzewa się z wujkiem, dlatego podbiegam do nich i zajmuję sobie miejsce w środku.


###


            Dzisiejszy trening jest jednym z najprzyjemniejszych, jakie odbyły się podczas mojego pobytu w Olsztynie. To dzięki Maksowi, który siedzi obok trenera i żywo o czymś konwersuje. Wygląda to nieco zabawnie, lecz postanawiam nie przerywać małemu. Lecz kiedy Maks dostrzega, że udajemy się na rozgrzewkę, kończącą zajęcia, przybiega do mnie. Siada między mną a Piotrkiem, po czym zaczyna powtarzać po nas niektóre ćwiczenia.
            - Jak ci się podobało, mały? – pyta mój klubowy kolega.
            -Bardzo! – chłopiec krzyczy wręcz w swojej euforii – chcę zostać prawdziwym siatkarzem!
Na ostatnie słowa mojego syna oboje z Piotrkiem parskamy śmiechem. Także Maks śmieje się z tego, co przed chwilą powiedział. Jest niesamowicie zadowolony, że  go tutaj zabrałem i od razu wróciła mu radość życia, której ostatnio mu brakowało. No cóż, muszę zabierać go tutaj zdecydowanie częściej!


###


Z okazji nadchodzących świąt Wielkiej Nocy chciałabym życzyć Wam wszystkiego najlepszego. Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności oraz sukcesów w życiu i samych szczęśliwych chwil. Natomiast autorkom życzę dużo weny, pomysłów i chęci do pisania. Jeszcze raz WESOŁEGO JAJKA!

15 komentarzy:

  1. MignonneAbattoir30 marca 2013 11:46

    W kocu radosny element! Super, że Maks mógł z bliska przyjrzeć się pracy taty ;) i nawet Hain sie ogarnął :) Super rozdział! Dziękuję pięknie za życzenia i Tobie równie życzę! :***

    OdpowiedzUsuń
  2. MignonneAbattoir30 marca 2013 11:47

    * w końcu - mały błąd :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że Hain nic nie gadał do Maksa. ;) Fajnie, że Maks się cieszył z tego wyjścia razem z Lukasem na trening, przydało mu się to ;D Rozdział świetny ;)
    Dziękuję za życzenia i Tobie też życzę Wesołego Jajka ! :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również życzę Wesołych Świąt, najlepiej spędzonych w rodzinnym gronie. :*
    A już się bałam, że trening skończy się dla Maksa katorgą, ze względu na Haina. Całe szczęście, że tym razem Piotrek nic głupiego nie powiedział. To ja trzymam kciuki, aby marzenia małego Divisa się spełniły. Kto wie, może będzie nawet lepszym siatkarzem od tatusia. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów. Oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo radosny rozdział w sam raz na święta :)
    Z niecierpliwością czekam na następny, a z okazji Wielkanocy życzę Ci mnóstwa wejść,jeszcze więcej komentarzy, jajków i weny ;) zdrówka (przyda się do pisania i na meczach Kosksów ), brązu Jastrzębskiego, wielu siatkarskich emocji i spełnienia marzeń !
    Wesołych Świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie tata musi Maksa częściej zabierać na treningi. ;)

    Wesołych. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie Maks był zadowolony i szczęśliwy ;D Aż miło się to czyta ;) Świetni bawił się na treningu - i nawet Hain siedział cicho (czego się nie spodziewałam :P :D). Oby został tak dobrym siatkarzem jak jego tata :D

    Czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki ! I również życzę Wesołych Świąt ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział :) Czekam z niecierpliwością na koleiny ;3
    Tymczasem zapraszam do siebie ;)))
    http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    Mam nadzieję że zostawisz po sobie jakiś znam ;p :D
    Pozdrawiam i Życzę Wesołych Świąt!! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oesu, jak ja kocham Maksia :D Nie no, to dziecko jest najlepsze *.* Podoba mi się rozdział i mam nadzieję, że ta duża łajza już się odczepi od Maksia i Lukasa ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha, jestem i ja z moim zjedzonym komentarzem.
    Uwielbiam Maksia i Lukasa, w sumie Haina też lubię, ale akurat tutaj powinien się ogarnąć. Gruszka jest dokładnie taki, jakim go sobie wyobrażałam, idealny człowiek.
    Zastanawia mnie jaka będzie dalsza rola Ady.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak obiecałam nadrobić, to mi się to udało - wcześniej niż bym się spodziewała. Podoba mi się, a jakże. Najbardziej urzekła mnie perspektywa Maksa, który jest takim kochanym dzieckiem, tylko trochę lękliwym i nie wiem skąd się to bierze, zazwyczaj takie przypadłości biorą się ze złych wspomnień. I generalnie jest tutaj Gruszka, a ja Gruszkę bezsprzecznie uwielbiam i zawsze śmieje mi się mordka na wspomnienia o nim. Zastanawia mnie Ada, jej osoba mnie intryguje. Ma niewątpliwie dwie osobowości i jej postępowanie jest sprzeczne. Zastanawia mnie jak to dalej z nią będzie, czy ktoś to zauważy, czy Maks jeszcze kilka razy będzie musiał obawiać się swojej opiekunki. Generalnie liczę też na ogarnięcie się Haina, po co szykanować małego i tutaj wdawać się w jakieś dyskusje z Lukasem. Mam nadzieję, że się pogodzą i wejdą na inny lvl swojej znajomości, oczywiście tej koleżeńskiej, niech wypiją piwko i będzie git ; ). Nie mogę jeszcze zapomnieć o opiekuńczości małego względem maskotki, rozczuliło mnie to i chciałam zrobić takie przeciągłe awwww... lecz się powstrzymałam, dlatego dodałam je tutaj. Mam nadzieję, że teraz powiadomienia o kolejnych rozdziałach będą dochodzić również do mnie, bo nie wiem jak mogłam tyle opuścić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Lukas stara się rozweselić Maksa. I udało mu się to. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Co rozdział, to lepszy!
    Gratulacje! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Swietne! Baardzo mi sie podoba! :)

    OdpowiedzUsuń