Sobota wita nas
pierwszym pogodnym porankiem tej jesieni. Promienie słońca zaglądają przez
firankę mojej sypialni, skutecznie uniemożliwiając mi dalszy sen. Niechętnie
podnoszę się z łóżka, po to by się ogarnąć, zanim wstanie Maks. Wolę się
odświeżyć, zanim malec się obudzi, ponieważ później muszę go zająć oglądaniem
bajek, a nie chcę, żeby cały czas siedział przed telewizorem. To tak, jakby nie
było innych zajęć. Pospiesznie wyjmuję z szafki czyste spodnie oraz koszulkę. W
chwilę po tym pędzę do łazienki. Szybko się przebieram i myję zęby. Ogolenie
zarostu postanawiam dziś odpuścić, ponieważ wiem, że mój kochany maluch zaraz
poprosi mnie o coś do zjedzenia. Dzieje się tak, jak przypuszczałem. Gdy po raz
drugi przekraczam dziś próg pomieszczenia zwanego łazienką, Maks staje w
drzwiach swojego pokoju. Zaspany wciąż trzyma w rączce misia. Natomiast drugą
łapką pociera oczka, jak gdyby nie mógł się przyzwyczaić do oślepiającego
światła.
- Cześć, kochanie – witam synka z uśmiechem – jak ci się
spało
- Dobrze – odpowiada – tylko Hubert ciągle się budził.
- Ojej… - przybieram na twarz smutną minę – ale nic mu
się nie stało
- Na szczęście nie – maluch uśmiecha się rozbrajająco.
- To chodź, zrobię ci śniadanie – proponuję.
Maks od razu łapie mnie
za rękę, po czym prowadzi do kuchni. W chwilę później siada na swoim krześle i
czeka, aż coś mu przygotuję. W pierwszym momencie nie bardzo wiedziałem, na co
mój synek może mieć ochotę. Lecz po paru minutach decyduję się na płatki
czekoladowe z mlekiem. Nie mija wiele czasu, a ja już stawiam przed malcem
miseczkę. Chłopiec odkłada misia na stolik i zaczyna jedzenie.
- Smacznego – mówię, kiedy mały wkłada do ust pierwszą
łyżkę.
- Dziękuję – odpowiada, po czym wraca do skonsumowania
posiłku.
###
Słoneczna pogoda utrzymuje się przez kolejną część
dzisiejszego dnia. To właśnie dlatego postanawiam zabrać syna na spacer. Nie
mówiąc mu, co planuję, pomagam mu się ubrać i włożyć buciki. Sam natomiast
wrzucam na siebie klubową bluzę oraz kurtkę i wychodzimy na korytarz.
- Gdzie idziemy? – małemu trudno jest powstrzymać swoją
ciekawość.
- Na spacer – odpieram, nie chcąc trzymać go w
niepewności.
- Naprawdę?! – radość malucha nie zna granic.
- A wyglądam, jakbym
żartował? – odpowiada pytaniem na pytanie.
- No nie – mały wybucha gromkim śmiechem.
Gdy upewniam się, że
zamki zabezpieczają drzwi naszego lokum, schodzimy z Maksem na dół. Już od
chwili, kiedy czujemy pierwszy powiew ciepłego powietrza, krew zaczyna szybciej
płynąć w naszych żyłach. Nastroje od razu nam się poprawiają. Nogi od razu
niosą nas do pobliskiego parku, gdzie jest całe mnóstwo miejsca do biegania.
- Kto pierwszy w parku!? – krzyczę, po czym przyspieszam
bieg.
Jednakże zupełnie nie
mam zamiaru wygrywać. Nie tylko chcę, aby mój syn poczuł smak takiej małej
wygranej, ale także chciałbym mieć go na oku. Boję się, że może potrącić go
jakiś rowerzysta lub wpadnie pod samochód. Dlatego lepiej, gdy będę go dobrze
pilnował. Nie chce również, aby ktoś zarzucił mi złą opiekę nad małym. Chociaż
to istotna sprawa, ale teraz nie chcę o niej myśleć. Skupiam się na tym, aby
dobrze bawić się na dzisiejszym spacerze. Nie mija kilka minut, a my już
jesteśmy na miejscu. Docieramy do serca parku, gdzie znajduje się nieduża łąka
pełna jesiennych liści.
- Może zbierzemy kilka, to zrobię ci ładną dekorację z
tych liści? – pytam syna.
- Nie – odpowiada rozweselony – wolę wojnę!
Uśmiecham się szeroko,
po czym biorę w dłonie liście. Rzucam je w stronę Maksa, który od razu
odwzajemnia mój atak. Jednakże z każdą chwilą biorę ich w ręce coraz mniej.
Pozwalam, aby to mały rzucał nimi we mnie lub w powietrze. Kiedy chłopiec podrzuca
liście do góry, one wirują. Natomiast my obserwujemy je z dołu albo łapiemy. Długo
bawimy się na środku parku. Jednakże po jakimś czasie chłopcu nudzi się wojna i
biegnie w stronę huśtawek na placu zabaw. Lecz kiedy tak pędzi w stronę miejsca
zabaw wszystkich dzieci, z jego głowy spada czapka. Mały nie zauważa tego, więc
biegnie dalej. Ja natomiast podnoszę z chodnika jego własność i powoli zbliżam
się do dziecięcej huśtawki.
- Zgubiłeś czapkę – mówię, zakładając mu ją na głowę.
- Mi jest ciepło, nie chcę jej – malec protestuje.
- Zobaczysz, przeziębisz się – odpieram z troską.
- Ja nie chcę być chory! – w oczach malucha zbierają się
łzy.
- Więc załóż czapkę – uśmiecham się.
Malec bez większych
problemów pozwolił mi nasunąć na główkę niebieską czapeczkę. Nie wiem, dlaczego
postanowił jej nie założyć, jednak udało mi się wytłumaczyć, iż powinien ją
mieć. Po powrocie do domu zapytam go o to. Mam jednak nadzieję, że nie będę
musiał podnosić głosu, bo bardzo tego nie chcę.
- Tatuś, czujesz jakieś krople, co na nas lecą? – Mały zadaje
mi pytanie.
- Ups, chyba zaczyna padać… - rozglądam się dookoła.
Kiedy kolejne krople
deszczu spadają na nasze głowy, zatrzymuję huśtawkę, na której siedzi Maks. Biorę
chłopca na ręce i czym prędzej biegniemy w stronę naszego bloku. Jednak zanim
dostajemy się na klatkę schodową, jesteśmy cali mokrzy. No cóż, mały może się
rozchorować, a tego akurat nie chcę.
Maks, nie choruj. Czemu nie chciałeś włożyć czapeczki? :( Fajniutko. Akcja się rozkręca i w ogóle ;D czekam z niecierliwością a kolejne
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział , ale krótki troche :)
OdpowiedzUsuńciekawy rozdzial . Jestem ciekawa jak dalej bedzie z Ada i czekam na next z niecierpliowscia :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy,chociaż za krótki ,bo jak się już wciągnęłam to się skończył :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny !
Super. :) Kurcze, tylko żeby Maks się nie rozchorował...
OdpowiedzUsuńCo taki krótki? :P Pozdrawiam. :))
Wydaje mi się, że ten rozdział był dłuższy, niż poprzednio :)
OdpowiedzUsuńŻeby mały się przez czapkę nie rozchorował ;c. Już chcę następny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńTen mały jest strasznie fajny. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mały się nie rozchoruje ;) Miły początek dnia + zabawa w liściach :D Takie wesołe odcinki to ja lubię ;D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne odcinki ;)
Maks jest słodkim dzieckiem, pociesznym bardzo ; ) Oby zdrówko dopisało ; ] Więcej takich przyjemnych rozdziałów proszę ; *
OdpowiedzUsuńMarzy mi się tak kochane dziecko jak Maks. Bardzo rozumne, wrażliwe, potrafiące patrzeć na świat nie tylko w różowych barwach, ale i również realistycznie. I w ogóle nie dziwię się Lukasovi, że tak dba o synka. W końcu kariera siatkarska nie pozwala mu na ciągłe spędzanie czasu z małym, więc każdą wolną chwilę musi wykorzystywać do maximum.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Marzenko chyba się minęłaś z powołaniem bo opowiadań to ty piśać nie umiesz.A te wszystkie pozytywne komy te przez to,że się prosisz o czytanie i komentowanie weź wrzuć na luz nie wszystkim musi się podobać ta twoja tandeta.Większość i tak jego nie czyta tylko komentuje a pozatym jak ci na komentarzah zależy to nie bądź taka niemiła dla ludzi.Skończyłam Miłego wieczoru TB życzę :D
OdpowiedzUsuńKoleżanko, jeśli twierdzisz, że to opowiadanie jest tandetą, to wskaż, co takiego tandetnego w nim jest. Jak widać, historia jest chętnie czytana. A powiem Ci, że autorka nikogo nie zmusza, ani nie prosi o czytanie. "Prosić" a "zapraszać" do lektury to dwie różne rzeczy. Myślę, że Ty ich nie rozróżniasz, stąd taka, a nie inna opinia z Twojej strony. Natomiast, jeśli coś krytykujesz, poprzyj to konkretnymi argumentami. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhahah co za konspiracja nawet swojego zdania nie mogę wyrazić szkoda :D
UsuńMożesz, pod warunkiem, iż jest ono uzasadnione. A Ty tutaj piszesz, że jest denne i już. Lepiej jest napisac: denne bo... i podac argument. Taka krytyka jest o wiele bardziej motywująca dla autorki.
UsuńZgadzam się. Wskaż dokładnie co jest nie tak, a nie idziesz ogółami i jarasz się, że zarzuciłaś hejt. Ooooooh, naprawdę jesteś taka fajna ^^
Usuńhahaha lepsza od Ciebie :D
UsuńJeśli masz zamiar obrażać inne czytelniczki, to lepiej czytaj w milczeniu lub tu nie wchodź.
UsuńRozdział fajny :) Coraz bardziej widać jak Maks i Lukas nie mogli by bez siebie żyć ;) Maks jest taki milutki ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. ;)
genialniee! Oczekuje na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMiło tak poczytać jest ;D
Podoba mi się, ale nie wiem do czego prowadzą te ich wspólne spotkania, jednakże myślę, że chcesz nam pokazać relację Maksa z ojcem, która jest cudownie cudowna i ocieka słodyczą. Mogłaby się w końcu pojawić Ada i rozkręcić trochę sytuacje, bo moim zdaniem na razie akcja stoi w miejscu, oczywiście podkreślam, że mi się podoba i czekam na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńLucas jest naprawdę wspaniałym ojcem:) Troszczy się o synka jak o największy skarb, chce go uchronic przed całym złem tego świata, jest po prostu cudowny:-) Uwielbiam takich facetów, którzy nie starają się byc macho ale są tacy prawdziwi, nie boją się okazac swoich słabości czy trosk, nie wstydzą się tego;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Denne bo brak ciekawej fabuły i ekspresyjności,brak nagłych zwrotów akcji.Bohaterowie są nudni i przesłodzeni.Osobiście nie jest dla mnie takie słodziutkie opowiadanka;zero w tym naturalności ;)
OdpowiedzUsuńpokaż nam coś swojego, literacki mistrzu. :)
UsuńJeśli chcesz mnie tutaj krytykować, to miej odwagę się podpisać.
UsuńZnów mi komentarz pożarło ;__; Jak mam żyć.
OdpowiedzUsuńTe hejty z anonima <3
Maks jest najcudowniejszym dzieckiem pod słońcem, ale ciekawi mnie kiedy wkroczy jakaś zła postać i namiesza.
Także ten, pozdrawiam i do następnego :)
Postaram się, aby jakaś postać namieszała w kolejnym odcinku ;)
Usuńhahahahhahahahahhhaha ale slodki blog :D swietny braffo :P CC
OdpowiedzUsuńDenny ten blog poprzedni twój blog był o wiele lepszy a poza tym coraz bardzie mdłe te twoje historie :)
OdpowiedzUsuńPowtarzasz się, koleżanko :)
OdpowiedzUsuńTo jest mój pierwszy kom moja droga koleżaneczko :*
OdpowiedzUsuńGdzieś tutaj widziałam podobny wpis, dlatego sądziłam, że jesteś tą samą osobą, która pisała powyżej. Przepraszam, jeśli pomyliłam Cię z kimś innym ;]
OdpowiedzUsuńokey wybaczam :D
OdpowiedzUsuńCześć! Wracam na stare śmieci, także zapraszam na poprawiony prolog na Scenarzyście (scenarzysta.blog.pl)! Dodałam również Twój blog do linków w zakładce "Polecam oraz czytam". Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńMaksik ! <3 Cudowne dziecko i do tego słodkie. Ogólnie strasznie podoba mi się ta historia. Oby się nie rozchorował. A z Lukasa to taki troskliwy tatuś, że normalnie awwww :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
nierealni.blogspot.com