sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 12



         Sobota wita nas pierwszym pogodnym porankiem tej jesieni. Promienie słońca zaglądają przez firankę mojej sypialni, skutecznie uniemożliwiając mi dalszy sen. Niechętnie podnoszę się z łóżka, po to by się ogarnąć, zanim wstanie Maks. Wolę się odświeżyć, zanim malec się obudzi, ponieważ później muszę go zająć oglądaniem bajek, a nie chcę, żeby cały czas siedział przed telewizorem. To tak, jakby nie było innych zajęć. Pospiesznie wyjmuję z szafki czyste spodnie oraz koszulkę. W chwilę po tym pędzę do łazienki. Szybko się przebieram i myję zęby. Ogolenie zarostu postanawiam dziś odpuścić, ponieważ wiem, że mój kochany maluch zaraz poprosi mnie o coś do zjedzenia. Dzieje się tak, jak przypuszczałem. Gdy po raz drugi przekraczam dziś próg pomieszczenia zwanego łazienką, Maks staje w drzwiach swojego pokoju. Zaspany wciąż trzyma w rączce misia. Natomiast drugą łapką pociera oczka, jak gdyby nie mógł się przyzwyczaić do oślepiającego światła.
            - Cześć, kochanie – witam synka z uśmiechem – jak ci się spało
            - Dobrze – odpowiada – tylko Hubert ciągle się budził.
            - Ojej… - przybieram na twarz smutną minę – ale nic mu się nie stało
            - Na szczęście nie – maluch uśmiecha się rozbrajająco.
            - To chodź, zrobię ci śniadanie – proponuję.
Maks od razu łapie mnie za rękę, po czym prowadzi do kuchni. W chwilę później siada na swoim krześle i czeka, aż coś mu przygotuję. W pierwszym momencie nie bardzo wiedziałem, na co mój synek może mieć ochotę. Lecz po paru minutach decyduję się na płatki czekoladowe z mlekiem. Nie mija wiele czasu, a ja już stawiam przed malcem miseczkę. Chłopiec odkłada misia na stolik i zaczyna jedzenie.
            - Smacznego – mówię, kiedy mały wkłada do ust pierwszą łyżkę.
            - Dziękuję – odpowiada, po czym wraca do skonsumowania posiłku.


###


            Słoneczna pogoda utrzymuje się przez kolejną część dzisiejszego dnia. To właśnie dlatego postanawiam zabrać syna na spacer. Nie mówiąc mu, co planuję, pomagam mu się ubrać i włożyć buciki. Sam natomiast wrzucam na siebie klubową bluzę oraz kurtkę i wychodzimy na korytarz.
            - Gdzie idziemy? – małemu trudno jest powstrzymać swoją ciekawość.
            - Na spacer – odpieram, nie chcąc trzymać go w niepewności.
            - Naprawdę?! – radość malucha nie zna granic.
            - A wyglądam, jakbym  żartował? – odpowiada pytaniem na pytanie.
            - No nie – mały wybucha gromkim śmiechem.
Gdy upewniam się, że zamki zabezpieczają drzwi naszego lokum, schodzimy z Maksem na dół. Już od chwili, kiedy czujemy pierwszy powiew ciepłego powietrza, krew zaczyna szybciej płynąć w naszych żyłach. Nastroje od razu nam się poprawiają. Nogi od razu niosą nas do pobliskiego parku, gdzie jest całe mnóstwo miejsca do biegania.
            - Kto pierwszy w parku!? – krzyczę, po czym przyspieszam bieg.
Jednakże zupełnie nie mam zamiaru wygrywać. Nie tylko chcę, aby mój syn poczuł smak takiej małej wygranej, ale także chciałbym mieć go na oku. Boję się, że może potrącić go jakiś rowerzysta lub wpadnie pod samochód. Dlatego lepiej, gdy będę go dobrze pilnował. Nie chce również, aby ktoś zarzucił mi złą opiekę nad małym. Chociaż to istotna sprawa, ale teraz nie chcę o niej myśleć. Skupiam się na tym, aby dobrze bawić się na dzisiejszym spacerze. Nie mija kilka minut, a my już jesteśmy na miejscu. Docieramy do serca parku, gdzie znajduje się nieduża łąka pełna jesiennych liści.
            - Może zbierzemy kilka, to zrobię ci ładną dekorację z tych liści? – pytam syna.
            - Nie – odpowiada rozweselony – wolę wojnę!
Uśmiecham się szeroko, po czym biorę w dłonie liście. Rzucam je w stronę Maksa, który od razu odwzajemnia mój atak. Jednakże z każdą chwilą biorę ich w ręce coraz mniej. Pozwalam, aby to mały rzucał nimi we mnie lub w powietrze. Kiedy chłopiec podrzuca liście do góry, one wirują. Natomiast my obserwujemy je z dołu albo łapiemy. Długo bawimy się na środku parku. Jednakże po jakimś czasie chłopcu nudzi się wojna i biegnie w stronę huśtawek na placu zabaw. Lecz kiedy tak pędzi w stronę miejsca zabaw wszystkich dzieci, z jego głowy spada czapka. Mały nie zauważa tego, więc biegnie dalej. Ja natomiast podnoszę z chodnika jego własność i powoli zbliżam się do dziecięcej huśtawki.
            - Zgubiłeś czapkę – mówię, zakładając mu ją na głowę.
            - Mi jest ciepło, nie chcę jej – malec protestuje.
            - Zobaczysz, przeziębisz się – odpieram z troską.
            - Ja nie chcę być chory! – w oczach malucha zbierają się łzy.
            - Więc załóż czapkę – uśmiecham się.
Malec bez większych problemów pozwolił mi nasunąć na główkę niebieską czapeczkę. Nie wiem, dlaczego postanowił jej nie założyć, jednak udało mi się wytłumaczyć, iż powinien ją mieć. Po powrocie do domu zapytam go o to. Mam jednak nadzieję, że nie będę musiał podnosić głosu, bo bardzo tego nie chcę.
            - Tatuś, czujesz jakieś krople, co na nas lecą? – Mały zadaje mi pytanie.
            - Ups, chyba zaczyna padać… - rozglądam się dookoła.
Kiedy kolejne krople deszczu spadają na nasze głowy, zatrzymuję huśtawkę, na której siedzi Maks. Biorę chłopca na ręce i czym prędzej biegniemy w stronę naszego bloku. Jednak zanim dostajemy się na klatkę schodową, jesteśmy cali mokrzy. No cóż, mały może się rozchorować, a tego akurat nie chcę.

35 komentarzy:

  1. Maks, nie choruj. Czemu nie chciałeś włożyć czapeczki? :( Fajniutko. Akcja się rozkręca i w ogóle ;D czekam z niecierliwością a kolejne

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział , ale krótki troche :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawy rozdzial . Jestem ciekawa jak dalej bedzie z Ada i czekam na next z niecierpliowscia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo ciekawy,chociaż za krótki ,bo jak się już wciągnęłam to się skończył :)
    Czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. :) Kurcze, tylko żeby Maks się nie rozchorował...
    Co taki krótki? :P Pozdrawiam. :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi się, że ten rozdział był dłuższy, niż poprzednio :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Żeby mały się przez czapkę nie rozchorował ;c. Już chcę następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten mały jest strasznie fajny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieję, że mały się nie rozchoruje ;) Miły początek dnia + zabawa w liściach :D Takie wesołe odcinki to ja lubię ;D

    Czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. MignonneAbattoir13 kwietnia 2013 22:01

    Maks jest słodkim dzieckiem, pociesznym bardzo ; ) Oby zdrówko dopisało ; ] Więcej takich przyjemnych rozdziałów proszę ; *

    OdpowiedzUsuń
  11. Marzy mi się tak kochane dziecko jak Maks. Bardzo rozumne, wrażliwe, potrafiące patrzeć na świat nie tylko w różowych barwach, ale i również realistycznie. I w ogóle nie dziwię się Lukasovi, że tak dba o synka. W końcu kariera siatkarska nie pozwala mu na ciągłe spędzanie czasu z małym, więc każdą wolną chwilę musi wykorzystywać do maximum.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Marzenko chyba się minęłaś z powołaniem bo opowiadań to ty piśać nie umiesz.A te wszystkie pozytywne komy te przez to,że się prosisz o czytanie i komentowanie weź wrzuć na luz nie wszystkim musi się podobać ta twoja tandeta.Większość i tak jego nie czyta tylko komentuje a pozatym jak ci na komentarzah zależy to nie bądź taka niemiła dla ludzi.Skończyłam Miłego wieczoru TB życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Koleżanko, jeśli twierdzisz, że to opowiadanie jest tandetą, to wskaż, co takiego tandetnego w nim jest. Jak widać, historia jest chętnie czytana. A powiem Ci, że autorka nikogo nie zmusza, ani nie prosi o czytanie. "Prosić" a "zapraszać" do lektury to dwie różne rzeczy. Myślę, że Ty ich nie rozróżniasz, stąd taka, a nie inna opinia z Twojej strony. Natomiast, jeśli coś krytykujesz, poprzyj to konkretnymi argumentami. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah co za konspiracja nawet swojego zdania nie mogę wyrazić szkoda :D

      Usuń
    2. Możesz, pod warunkiem, iż jest ono uzasadnione. A Ty tutaj piszesz, że jest denne i już. Lepiej jest napisac: denne bo... i podac argument. Taka krytyka jest o wiele bardziej motywująca dla autorki.

      Usuń
    3. Zgadzam się. Wskaż dokładnie co jest nie tak, a nie idziesz ogółami i jarasz się, że zarzuciłaś hejt. Ooooooh, naprawdę jesteś taka fajna ^^

      Usuń
    4. hahaha lepsza od Ciebie :D

      Usuń
    5. Jeśli masz zamiar obrażać inne czytelniczki, to lepiej czytaj w milczeniu lub tu nie wchodź.

      Usuń
  14. Rozdział fajny :) Coraz bardziej widać jak Maks i Lukas nie mogli by bez siebie żyć ;) Maks jest taki milutki ;*
    Czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. genialniee! Oczekuje na kolejny rozdział ;)
    Miło tak poczytać jest ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Podoba mi się, ale nie wiem do czego prowadzą te ich wspólne spotkania, jednakże myślę, że chcesz nam pokazać relację Maksa z ojcem, która jest cudownie cudowna i ocieka słodyczą. Mogłaby się w końcu pojawić Ada i rozkręcić trochę sytuacje, bo moim zdaniem na razie akcja stoi w miejscu, oczywiście podkreślam, że mi się podoba i czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Lucas jest naprawdę wspaniałym ojcem:) Troszczy się o synka jak o największy skarb, chce go uchronic przed całym złem tego świata, jest po prostu cudowny:-) Uwielbiam takich facetów, którzy nie starają się byc macho ale są tacy prawdziwi, nie boją się okazac swoich słabości czy trosk, nie wstydzą się tego;-)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  18. Denne bo brak ciekawej fabuły i ekspresyjności,brak nagłych zwrotów akcji.Bohaterowie są nudni i przesłodzeni.Osobiście nie jest dla mnie takie słodziutkie opowiadanka;zero w tym naturalności ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pokaż nam coś swojego, literacki mistrzu. :)

      Usuń
    2. Jeśli chcesz mnie tutaj krytykować, to miej odwagę się podpisać.

      Usuń
  19. Znów mi komentarz pożarło ;__; Jak mam żyć.
    Te hejty z anonima <3
    Maks jest najcudowniejszym dzieckiem pod słońcem, ale ciekawi mnie kiedy wkroczy jakaś zła postać i namiesza.
    Także ten, pozdrawiam i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, aby jakaś postać namieszała w kolejnym odcinku ;)

      Usuń
  20. hahahahhahahahahhhaha ale slodki blog :D swietny braffo :P CC

    OdpowiedzUsuń
  21. Denny ten blog poprzedni twój blog był o wiele lepszy a poza tym coraz bardzie mdłe te twoje historie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Powtarzasz się, koleżanko :)

    OdpowiedzUsuń
  23. To jest mój pierwszy kom moja droga koleżaneczko :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdzieś tutaj widziałam podobny wpis, dlatego sądziłam, że jesteś tą samą osobą, która pisała powyżej. Przepraszam, jeśli pomyliłam Cię z kimś innym ;]

    OdpowiedzUsuń
  25. okey wybaczam :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Cześć! Wracam na stare śmieci, także zapraszam na poprawiony prolog na Scenarzyście (scenarzysta.blog.pl)! Dodałam również Twój blog do linków w zakładce "Polecam oraz czytam". Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Maksik ! <3 Cudowne dziecko i do tego słodkie. Ogólnie strasznie podoba mi się ta historia. Oby się nie rozchorował. A z Lukasa to taki troskliwy tatuś, że normalnie awwww :*
    Pozdrawiam :)

    nierealni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń