sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 16

Już gorzej być nie może! Najpierw kłótnia z tym burakiem, Hainem, a potem wrzeszcząca Katherina! Skąd ona w ogóle się tu wzięła? I jeszcze zabiera Maksa na spacer? To naprawdę jakaś paranoja! Jestem wciekły, chociaż ze względu na syna muszę stłumić swoje emocje. Nie chcę po raz kolejny pokazywać Maksowi swojej impulsywności, której i tak się boi.
            - Tatuś, a jak mama tak krzyczała, to znaczy, że już mnie nie kocha? – chłopiec pyta ze łzami w oczach.
            - Nie, synku – odpowiadam cierpliwie – mama krzyczała, bo wzięła bardzo silne lekarstwa.
Owe „lekarstwa” wcale nie są prawdą. Muszę mu tak powiedzieć, ponieważ i tak nie zrozumie, co oznacza bycie narkomanem, którym Katherina bez wątpienia jest. Już wiele razy próbowałem namówić ją na leczenie. Chciałem, aby zrobiła to dla naszego syna, którego przed paroma laty nosiła pod sercem. Jej jedyna przerwa od prochów miała miejsce podczas ciąży. Dlatego jest mi przykro, że pojawia się po prostu znikąd, a do tego grozi mi odebraniem syna.
            - To znaczy, że mama jest chora? – Maks zadaje mi to pytanie, gdy już dochodzimy.
            - W pewnym sensie. – ucinam, po czym pomagam małemu pokonać ostatnie stopnie.
Bezszelestnie otwieram kluczem drzwi naszego mieszkania. Razem z moim synkiem wchodzimy do środka. Od razu kieruję się do jego pokoju, gdzie zdejmuję z niego ciepłe ubranka. „ Chociaż umiała ciepło go ubrać” – myślę, kiedy rozwiązuję czapeczkę synka.
            - Chcesz położyć się w moim łóżku? – pytam, wieszając w szafie jego kurtkę.
            - Taaaak! – reakcja Maksa jest natychmiastowa.
            - No to śmigaj – mówię z uśmiechem na ustach – a ja przyniosę ci herbatkę.
Zanim najgrzeczniejsze dziecko, jakie kiedykolwiek widziałem, wybiega ze swojego pokoju, przytula się jeszcze do mnie. Znów trwamy w naszym przyjacielskim uścisku, czując, że tak naprawdę jesteśmy dla siebie jedynymi bliskimi osobami i nie wolno nam się od siebie oddalić. Dopiero po jakimś czasie chłopiec w podskokach biegnie do mojej sypialni. Z dziecięcą radością wdrapuje się na łóżko i cichutko kładzie. Ja w tym czasie kieruję swoje kroki do kuchni, gdzie nastawiam wodę na herbatę dla malca.
            - Zjesz obiad? – pyta stojąca przy kuchence Ada.
            - Dziękuję, nie jestem głodny – mówię oschłym tonem.
            - Stało się coś? – opiekunka Maksa jest dosyć zdziwiona.
            - Owszem – potwierdzam, zakręcając butelkę małego – musimy porozmawiać.
Nie tłumacząc, jaki będzie temat owej rozmowy wychodzę z kuchni. Szybkim krokiem wracam do swojej sypialni, gdzie Maks powoli zasypia. Lekko potrącam jego ramię, po czym podaję butelkę z ciepłą herbatą. Pewnie zmarzł podczas spaceru ze swoją wspaniałą mamusią, więc teraz to ja muszę zadbać o to, aby znowu się nie rozchorował. Tamta sytuacja była dla nas ciężka, dlatego wolę jej uniknąć. 
            Mały z ochotą wypija ulubiony napój, a po odstawieniu butelki na szafkę nocną, ponownie układa się do snu. Jego powieki zamykają się prawie natychmiast. Uśmiecham się delikatnie na widok spokoju, który maluje się na twarzy maluszka. Całuję synka w czoło, po czym wracam do kuchni. Rozmowa z Adą jest nieunikniona. I chociaż wcale nie mam na nią ochoty, wiem, że muszę się z tym uporać.
            - Skąd miałaś pewność, że kobieta, która się tu pojawiła, jest matką Maksa?
            - Pokazała nam wasze wspólne zdjęcie – Ada odpiera zakłopotana.
            - Nie przypuszczałaś, że to może być fotomontaż? – wciąż jestem oschły.
            - Co mają na celu twoje pytania? – niania jest nadal zdezorientowana.
            - Pozwalasz wejść do mieszkania obcej kobiecie. Dajesz jej pod opiekę mojego syna. – wyliczam kolejne powody – a poza tym, kiedy wracam do domu, ty próbujesz się ze mną przespać. Nie sądzisz, że powinienem cię za to zwolnić?
W pomieszczeniu panuje teraz krepująca cisza, przerywana jedynie obijaniem się drewnianej łyżki o wnętrze garnka. Ada jak zahipnotyzowana patrzy w naczynie, zupełnie nie zwracając uwagi na moją osobę.
            - Chyba coś do ciebie mówię – oznajmiam, podchodząc do niej.
            - Ciekawe, co mam odpowiedzieć? – jej dezorientacja gdzieś się zagubiła.
            - Ja mam ci mówić, co wypada zrobić w takiej sytuacji? – złość na nią cały czas się wzmaga.
            - Dobrze. – opiekunka kapituluje – obiecuję poprawę i będę lepiej opiekować się małym.
Chociaż to nie jest do końca to, co chciałbym usłyszeć, nie mam siły się z nią kłócić. Jeśli ją zwolnię, nie będzie miał kto zaopiekować się Maksem, co ułatwi mojej byłej dziewczynie uzyskanie opieki nad małym. A tego naprawdę wolałbym uniknąć.
            - To twoja ostatnia szansa – mówię jeszcze, po czym wracam do synka.



###


            Dzisiaj znowu jest bardzo zimno, ale mi i tacie zupełnie to nie przeszkadza. Właśnie jedziemy na halę, gdzie tatuś i jego koledzy mają zagrać mecz z drużyną z Warszawy. Właściwie to jeszcze nigdy nie byłem na takim prawdziwym meczu. Czasami tatuś zabiera mnie na treningi, ale to nie jest to samo, co na prawdziwym meczu, kiedy w hali jest dużo ludzi i wszyscy kibicują drużynie taty. Pierwszy raz będę miał okazję zobaczyć coś takiego! Już nie mogę się doczekać!
            - A prawda, że wy dzisiaj wygracie? – pytam uśmiechnięty.
            - Zrobimy wszystko, żeby tak było – tata czochra moje blond włoski.
            - A ja będę trzymał bardzo mocno kciuki – chwalę się.
Tata też uśmiecha się szeroko. Widać, że ma naprawdę dużą motywację, żeby wygrać. Dla mnie, dla swoich kolegów, dla wszystkich kibiców. To chyba musi być fajne, skoro tata tak lubi chodzić na treningi i na mecze.
            Po paru minutach jazdy olsztyńskimi drogami jesteśmy już na miejscu. Tata pomaga mi wysiąść, a potem razem idziemy do szatni. Część zawodników gotowa na wyjście słucha trenera, a część dopiero co się przebiera. Tatuś wita się z nimi wszystkimi i też zaczyna zmieniać strój. W między czasie słucha, jaka taktyka ma obowiązywać w dzisiejszym meczu. Przyznam, że naprawdę nic z tego nie rozumiem. Jestem jeszcze zbyt mały. Ale może kiedyś poproszę tatusia, żeby powiedział mi, co to wszystko oznacza.
            - no to idziemy na rozgrzewkę, panowie – mówi trener, po czym opuszcza szatnię.
            - Tatuś, a będę mógł znowu siedzieć na ławce? – pytam cicho.
            - Chyba tak… - tata nie jest pewny, czy na pewno ma rację – ale jak nie to usiądziesz z dzieciakami wujka Piotrka, dobra?
            - Dobra! – zgadzam się szybciutko, a potem idziemy na salę.



###


            Na meczu jest bardzo dużo fajnych emocji, które powodują radość na mojej buzi. Nie udało mi się co prawda zająć miejsca na ławce dla rezerwowych, ale towarzystwo moich kolegów też jest super. To oni tłumaczą mi, co  dokładnie dzieje się na boisku. Jeszcze nie wszystko rozumiem, więc tak jest nawet łatwiej. Ale jak szybko zaczęli mi tłumaczyć, tak szybko muszą skończyć. Właśnie rozlega się ostatni gwizdek pana sędziego, który kończy mecz. Chłopcy pokazują mi tablicę wyników, z której wynika, że wygrała drużyna tatusia.
            - Gratuluję! – wołam do taty tuż po zakończeniu.
            - Dziękuję, synku – tata od razu bierze mnie na rączki.
Po chwili podchodzi do nas taki siwy pan w okularach i prosi tatę, żeby udzielił wywiadu przed kamerą. Kiedy już wydaje mi się, że tata odstawi mnie na podłogę i każe pobawić się z dziećmi, jestem zaskoczony. Zamiast zostawić mnie na boisku, tatuś bierze mnie ze sobą, co oznacza, że razem będziemy w telewizji.
            - Co możesz powiedzieć o dzisiejszej grze zespołu z Warszawy? – pyta reporter.
            - Gra siatkarzy Politechniki nie była najlepsza. Zabrakło w niej precyzji przy wykonaniu podstawowych elementów – mówi zmęczony tatuś.
Po tym pytaniu tata odpowiada na następne, ale ja już nie słucham. I tak nic nie rozumiem, a poza tym ten wywiad to dla mnie tylko strata czasu. Denerwuje nie trochę, że zamiast iść już z tatą do domku, musimy tu tkwić. Ale taka jest jego praca i już nie raz mi o tym przypominał.
            - A ty, co chcesz powiedzieć? – siwy mężczyzna zwraca się do mnie.
            - Że… że… - nie mogę wydusić z siebie słowa – że gratuluję tatusiowi wygranej i bardzo go kocham – mówię bardzo ostrożnie.

            - Ja ciebie też kocham – tata szepcze podczas drogi do szatni – i jesteś najwspanialszym synem na ziemi.

7 komentarzy:

  1. No co to wgl ma być. Powinien ją już dawno wyrzucić, a nie. Bo kto normalny oddaje dziecko pod opiekę nieznanej kobiety... Ehh brak słów.
    Ale Maks jest przesłodki. :)
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na rozwój wątku matki Maksa.
    Poza tym również nie rozumiem reakcji Lukasa względem Ady, jednak rozumiem że boi się że była zabierze mu syna...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Lucas, Lucas - mam nadzieję, że nie pożałujesz tej decyzji i Ada nie zmarnuje drugiej szansy... Chociaż nie wierzę w jej szybką poprawę :/ Nie wiem, która jest lepszą - jego matka czy opiekunka-potwór.

    Świetny dzieciak z tego Maksa - mam nadzieję, że nic złego w najbliższym czasie mu się nie przytrafi ;) Podobnie jak pozostałe czytelniczki czekam na wątek matki Maksa ;)

    Odcinek super i czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszyłam się gdy przeczytałam ostatnie zdania tego rozdziału:) Maks i Lucas są tacy uroczy, uwielbiam ich:) Ostatnia szansa? Czy Ada ją wykorzysta? Wydaje mi się,że jednak nie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie będę pisać, że super odcinek, bo to już wiesz :) Również czekam na rozwój wątku z matką Maksa. Na pewno będzie to wielkie zaskoczenie, więc z niecierpliwością czekam :) Tylko jeszcze dodam, że strasznie irytuje mnie Ada, szkoda, że Lukas taki ślepy i drugą szanse daje..

    Pozdrawiam! /G.

    OdpowiedzUsuń
  6. Automatycznie przypominają mi się chwile z dzieciństwa i te pierwsze mecze na żywo, gdzie zawodnicy byli zupełną przeciwnością tych aktualnych. Cóż, może i byłam trochę starsza od Maksa, ale i tak dla mnie liczyły się tylko emocje, a nie wynik i zasady gry.
    No i dlaczego jej nie zwolnił? Jak dla mnie ta kobieta nie zasługuje na drugą szansę. Już zbytnio się popisała swoimi czynami. Mam nadzieję, że Divis przejrzy na oczy i pozbędzie się Ady, tak dla dobra małego.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział ciekawy. Szkoda, że Lukas nie wie o tym co Ada robiła Maksowi.. jakby wiedział o tym to od razu by ją zwolnił.. Jakoś nie wierze w jej poprawę.
    Pozdrawiam i do następnego ! :)

    OdpowiedzUsuń