Już gorzej być
nie może! Najpierw kłótnia z tym burakiem, Hainem, a potem wrzeszcząca
Katherina! Skąd ona w ogóle się tu wzięła? I jeszcze zabiera Maksa na spacer?
To naprawdę jakaś paranoja! Jestem wciekły, chociaż ze względu na syna muszę
stłumić swoje emocje. Nie chcę po raz kolejny pokazywać Maksowi swojej
impulsywności, której i tak się boi.
- Tatuś, a jak mama tak krzyczała,
to znaczy, że już mnie nie kocha? – chłopiec pyta ze łzami w oczach.
- Nie, synku – odpowiadam cierpliwie
– mama krzyczała, bo wzięła bardzo silne lekarstwa.
Owe „lekarstwa”
wcale nie są prawdą. Muszę mu tak powiedzieć, ponieważ i tak nie zrozumie, co
oznacza bycie narkomanem, którym Katherina bez wątpienia jest. Już wiele razy
próbowałem namówić ją na leczenie. Chciałem, aby zrobiła to dla naszego syna, którego
przed paroma laty nosiła pod sercem. Jej jedyna przerwa od prochów miała
miejsce podczas ciąży. Dlatego jest mi przykro, że pojawia się po prostu
znikąd, a do tego grozi mi odebraniem syna.
- To znaczy, że mama jest chora? –
Maks zadaje mi to pytanie, gdy już dochodzimy.
- W pewnym sensie. – ucinam, po czym
pomagam małemu pokonać ostatnie stopnie.
Bezszelestnie
otwieram kluczem drzwi naszego mieszkania. Razem z moim synkiem wchodzimy do
środka. Od razu kieruję się do jego pokoju, gdzie zdejmuję z niego ciepłe
ubranka. „ Chociaż umiała ciepło go ubrać” – myślę, kiedy rozwiązuję czapeczkę
synka.
- Chcesz położyć się w moim łóżku? –
pytam, wieszając w szafie jego kurtkę.
- Taaaak! – reakcja Maksa jest
natychmiastowa.
- No to śmigaj – mówię z uśmiechem
na ustach – a ja przyniosę ci herbatkę.
Zanim
najgrzeczniejsze dziecko, jakie kiedykolwiek widziałem, wybiega ze swojego
pokoju, przytula się jeszcze do mnie. Znów trwamy w naszym przyjacielskim
uścisku, czując, że tak naprawdę jesteśmy dla siebie jedynymi bliskimi osobami
i nie wolno nam się od siebie oddalić. Dopiero po jakimś czasie chłopiec w
podskokach biegnie do mojej sypialni. Z dziecięcą radością wdrapuje się na
łóżko i cichutko kładzie. Ja w tym czasie kieruję swoje kroki do kuchni, gdzie
nastawiam wodę na herbatę dla malca.
- Zjesz obiad? – pyta stojąca przy
kuchence Ada.
- Dziękuję, nie jestem głodny –
mówię oschłym tonem.
- Stało się coś? – opiekunka Maksa
jest dosyć zdziwiona.
- Owszem – potwierdzam, zakręcając
butelkę małego – musimy porozmawiać.
Nie tłumacząc,
jaki będzie temat owej rozmowy wychodzę z kuchni. Szybkim krokiem wracam do
swojej sypialni, gdzie Maks powoli zasypia. Lekko potrącam jego ramię, po czym
podaję butelkę z ciepłą herbatą. Pewnie zmarzł podczas spaceru ze swoją wspaniałą
mamusią, więc teraz to ja muszę zadbać o to, aby znowu się nie rozchorował.
Tamta sytuacja była dla nas ciężka, dlatego wolę jej uniknąć.
Mały z ochotą wypija ulubiony napój,
a po odstawieniu butelki na szafkę nocną, ponownie układa się do snu. Jego
powieki zamykają się prawie natychmiast. Uśmiecham się delikatnie na widok
spokoju, który maluje się na twarzy maluszka. Całuję synka w czoło, po czym
wracam do kuchni. Rozmowa z Adą jest nieunikniona. I chociaż wcale nie mam na
nią ochoty, wiem, że muszę się z tym uporać.
- Skąd miałaś pewność, że kobieta,
która się tu pojawiła, jest matką Maksa?
- Pokazała nam wasze wspólne zdjęcie
– Ada odpiera zakłopotana.
- Nie przypuszczałaś, że to może być
fotomontaż? – wciąż jestem oschły.
- Co mają na celu twoje pytania? –
niania jest nadal zdezorientowana.
- Pozwalasz wejść do mieszkania
obcej kobiecie. Dajesz jej pod opiekę mojego syna. – wyliczam kolejne powody –
a poza tym, kiedy wracam do domu, ty próbujesz się ze mną przespać. Nie
sądzisz, że powinienem cię za to zwolnić?
W pomieszczeniu
panuje teraz krepująca cisza, przerywana jedynie obijaniem się drewnianej łyżki
o wnętrze garnka. Ada jak zahipnotyzowana patrzy w naczynie, zupełnie nie
zwracając uwagi na moją osobę.
- Chyba coś do ciebie mówię –
oznajmiam, podchodząc do niej.
- Ciekawe, co mam odpowiedzieć? –
jej dezorientacja gdzieś się zagubiła.
- Ja mam ci mówić, co wypada zrobić
w takiej sytuacji? – złość na nią cały czas się wzmaga.
- Dobrze. – opiekunka kapituluje –
obiecuję poprawę i będę lepiej opiekować się małym.
Chociaż to nie
jest do końca to, co chciałbym usłyszeć, nie mam siły się z nią kłócić. Jeśli ją
zwolnię, nie będzie miał kto zaopiekować się Maksem, co ułatwi mojej byłej
dziewczynie uzyskanie opieki nad małym. A tego naprawdę wolałbym uniknąć.
- To twoja ostatnia szansa – mówię jeszcze,
po czym wracam do synka.
###
Dzisiaj
znowu jest bardzo zimno, ale mi i tacie zupełnie to nie przeszkadza. Właśnie jedziemy
na halę, gdzie tatuś i jego koledzy mają zagrać mecz z drużyną z Warszawy. Właściwie
to jeszcze nigdy nie byłem na takim prawdziwym meczu. Czasami tatuś zabiera
mnie na treningi, ale to nie jest to samo, co na prawdziwym meczu, kiedy w hali
jest dużo ludzi i wszyscy kibicują drużynie taty. Pierwszy raz będę miał okazję
zobaczyć coś takiego! Już nie mogę się doczekać!
- A prawda, że wy dzisiaj wygracie? –
pytam uśmiechnięty.
- Zrobimy wszystko, żeby tak było –
tata czochra moje blond włoski.
- A ja będę trzymał bardzo mocno
kciuki – chwalę się.
Tata
też uśmiecha się szeroko. Widać, że ma naprawdę dużą motywację, żeby wygrać. Dla
mnie, dla swoich kolegów, dla wszystkich kibiców. To chyba musi być fajne,
skoro tata tak lubi chodzić na treningi i na mecze.
Po paru minutach jazdy olsztyńskimi
drogami jesteśmy już na miejscu. Tata pomaga mi wysiąść, a potem razem idziemy
do szatni. Część zawodników gotowa na wyjście słucha trenera, a część dopiero
co się przebiera. Tatuś wita się z nimi wszystkimi i też zaczyna zmieniać
strój. W między czasie słucha, jaka taktyka ma obowiązywać w dzisiejszym meczu.
Przyznam, że naprawdę nic z tego nie rozumiem. Jestem jeszcze zbyt mały. Ale może
kiedyś poproszę tatusia, żeby powiedział mi, co to wszystko oznacza.
- no to idziemy na rozgrzewkę,
panowie – mówi trener, po czym opuszcza szatnię.
- Tatuś, a będę mógł znowu siedzieć
na ławce? – pytam cicho.
- Chyba tak… - tata nie jest pewny,
czy na pewno ma rację – ale jak nie to usiądziesz z dzieciakami wujka Piotrka,
dobra?
- Dobra! – zgadzam się szybciutko, a
potem idziemy na salę.
###
Na meczu jest bardzo dużo fajnych
emocji, które powodują radość na mojej buzi. Nie udało mi się co prawda zająć
miejsca na ławce dla rezerwowych, ale towarzystwo moich kolegów też jest super.
To oni tłumaczą mi, co dokładnie dzieje
się na boisku. Jeszcze nie wszystko rozumiem, więc tak jest nawet łatwiej. Ale jak
szybko zaczęli mi tłumaczyć, tak szybko muszą skończyć. Właśnie rozlega się
ostatni gwizdek pana sędziego, który kończy mecz. Chłopcy pokazują mi tablicę
wyników, z której wynika, że wygrała drużyna tatusia.
- Gratuluję! – wołam do taty tuż po
zakończeniu.
- Dziękuję, synku – tata od razu
bierze mnie na rączki.
Po
chwili podchodzi do nas taki siwy pan w okularach i prosi tatę, żeby udzielił
wywiadu przed kamerą. Kiedy już wydaje mi się, że tata odstawi mnie na podłogę
i każe pobawić się z dziećmi, jestem zaskoczony. Zamiast zostawić mnie na
boisku, tatuś bierze mnie ze sobą, co oznacza, że razem będziemy w telewizji.
- Co możesz powiedzieć o dzisiejszej
grze zespołu z Warszawy? – pyta reporter.
- Gra siatkarzy Politechniki nie
była najlepsza. Zabrakło w niej precyzji przy wykonaniu podstawowych elementów –
mówi zmęczony tatuś.
Po
tym pytaniu tata odpowiada na następne, ale ja już nie słucham. I tak nic nie
rozumiem, a poza tym ten wywiad to dla mnie tylko strata czasu. Denerwuje nie
trochę, że zamiast iść już z tatą do domku, musimy tu tkwić. Ale taka jest jego
praca i już nie raz mi o tym przypominał.
- A ty, co chcesz powiedzieć? – siwy
mężczyzna zwraca się do mnie.
- Że… że… - nie mogę wydusić z
siebie słowa – że gratuluję tatusiowi wygranej i bardzo go kocham – mówię bardzo
ostrożnie.
- Ja ciebie też kocham – tata szepcze
podczas drogi do szatni – i jesteś najwspanialszym synem na ziemi.
No co to wgl ma być. Powinien ją już dawno wyrzucić, a nie. Bo kto normalny oddaje dziecko pod opiekę nieznanej kobiety... Ehh brak słów.
OdpowiedzUsuńAle Maks jest przesłodki. :)
Pozdrawiam :**
Czekam na rozwój wątku matki Maksa.
OdpowiedzUsuńPoza tym również nie rozumiem reakcji Lukasa względem Ady, jednak rozumiem że boi się że była zabierze mu syna...
Pozdrawiam :)
Oj Lucas, Lucas - mam nadzieję, że nie pożałujesz tej decyzji i Ada nie zmarnuje drugiej szansy... Chociaż nie wierzę w jej szybką poprawę :/ Nie wiem, która jest lepszą - jego matka czy opiekunka-potwór.
OdpowiedzUsuńŚwietny dzieciak z tego Maksa - mam nadzieję, że nic złego w najbliższym czasie mu się nie przytrafi ;) Podobnie jak pozostałe czytelniczki czekam na wątek matki Maksa ;)
Odcinek super i czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki ;D
Wzruszyłam się gdy przeczytałam ostatnie zdania tego rozdziału:) Maks i Lucas są tacy uroczy, uwielbiam ich:) Ostatnia szansa? Czy Ada ją wykorzysta? Wydaje mi się,że jednak nie.
OdpowiedzUsuńNie będę pisać, że super odcinek, bo to już wiesz :) Również czekam na rozwój wątku z matką Maksa. Na pewno będzie to wielkie zaskoczenie, więc z niecierpliwością czekam :) Tylko jeszcze dodam, że strasznie irytuje mnie Ada, szkoda, że Lukas taki ślepy i drugą szanse daje..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! /G.
Automatycznie przypominają mi się chwile z dzieciństwa i te pierwsze mecze na żywo, gdzie zawodnicy byli zupełną przeciwnością tych aktualnych. Cóż, może i byłam trochę starsza od Maksa, ale i tak dla mnie liczyły się tylko emocje, a nie wynik i zasady gry.
OdpowiedzUsuńNo i dlaczego jej nie zwolnił? Jak dla mnie ta kobieta nie zasługuje na drugą szansę. Już zbytnio się popisała swoimi czynami. Mam nadzieję, że Divis przejrzy na oczy i pozbędzie się Ady, tak dla dobra małego.
Pozdrawiam :*
Rozdział ciekawy. Szkoda, że Lukas nie wie o tym co Ada robiła Maksowi.. jakby wiedział o tym to od razu by ją zwolnił.. Jakoś nie wierze w jej poprawę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego ! :)