sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 22

Kiedy przygotowuję się do wyjścia na poranny trening, słyszę dźwięk dzwonka do drzwi. Jest ostry i natarczywy. Chociaż wcale nie mam ochoty, kieruję się w stronę korytarza. Wielkie jest moje zdziwienie, kiedy na klatce schodowej widzę Adę. U opiekunki nie ma ani śladu jej dotychczasowej choroby, co podsuwa mi myśl, że ona wcale chora nie była. Jednak to dobrze, że w końcu się pojawiła. Wreszcie mam okazję do dawno zaplanowanej rozmowy z nianią. Tak. Tę, którą obiecałem jakiś czas temu Maksowi. Zapraszam więc opiekunkę do salonu, gdzie gestem wskazuję jej miejsce na sofie. Sam natomiast siadam w fotelu obok. Milczymy przez chwilę, gdyż układam sobie w głowie, jak zacząć. Nic jednak nie przychodzi mi na myśl.
            -  Musimy porozmawiać – mówię po kilku minutach.
            - Co masz na myśli? – Ada udaje, że nie wie, o co chodzi.
            - Wiesz dobrze, co – jestem nieugięty – Maks powiedział mi, że go bijesz.
            - Ależ skąd?! – opiekunka próbuje się bronić.
Lecz gdy to mówi, nie patrzy mi prosto w oczy. Jej spojrzenie ucieka gdzieś w bok, a dłonie zaczynają drżeć, gdyż dziewczyna niemiłosiernie je wykręca. Jestem pewien, że dziewczyna nie jest ze mną szczera.
            - Może byś nie kłamała? – pytam podejrzliwie.
            - Kiedy ja nie kłamię! – przybiera nieprzyjemny ton.
            - To może wytłumaczysz mi, co to jest? – rzucam przed nią rysunki syna.
Ada ogląda je w milczeniu, jak gdyby nic nie rozumiejąc. Wertuje kartki, na których brzydka postać bije małego chłopca. Na początku Maks nie chciał się przyznać, że to on jest na rysunkach. Jednakże, gdy rysował ich coraz więcej, ciężko było mu ukryć prawdę. W końcu wyznał z płaczem całą prawdę. Nie tylko o tym, jak był zamykany w łazience. Powiedział mi także, iż opiekunka nie chciała go przebierać, gdy jego pieluchy były mokre, a w dodatku zmuszała go do jedzenia, kiedy miał już dosyć. Konfrontuję Adę z tym wszystkim, lecz ona nadal wszystkiego się wypiera.
            - To bardzo ciekawe – do mojej wypowiedzi wkrada się sarkazm – jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby Maks kłamał!
            - A masz na to dowody?! – Ada podnosi głos.
            - Tak! – nie daję za wygraną – To, co mówi Maks, jest wystarczające!
            - Co może wiedzieć taki trzylatek?! – jej pytanie obija się echem.
Kłótnia, która wywiązała się między mną a Adą, coraz bardziej się zaostrza. Już nie mam ochoty ani chęci, żeby silić się na uśmiech, czy jakąkolwiek inną pozytywną reakcję. Zresztą, w jaki sposób, skoro wszystko się we mnie gotuje? W kolejnych minutach ostrej kłótni mam wrażenie, że niebawem wyjdę z siebie i stanę obok. Co za perfidna, obłudna żmija z tej Ady! Jak mogłem zatrudnić kogoś takiego, to ja nie wiem. Chętnie znalazłbym dla syna nową nianię, jednakże poszukiwania trwają. Jedno wiem na pewno: tym razem z całą pewnością przyjrzę się, kogo przyjmuję do pracy.
            - Jeśli w tej chwili się nie uspokoisz, to cię zwolnię! – staram się ją przekrzyczeć.
            - Dobrze, już dobrze – odpiera bez śladu zdenerwowania.
            - Aha, jeśli jeszcze raz podniesiesz rękę na małego to się o tym dowiem – mówię na zakończenie.
Opiekunka potulnie kiwa głową, po czym kieruje się do kuchni, żeby zrobić dla małego obiad. Ja już mam wyjść na trening, kiedy zauważam bardzo niepokojącą rzecz. Maks po prostu zniknął! Nie ma go!
            - Maks! – wołam – Maks, gdzie jesteś?!
            - Co się stało? – Ada wybiega z kuchni.
            - Mały zniknął! – krzyczę – idziemy go szukać!


###


            Właśnie bawię się w swoim pokoiku, kiedy przychodzi Ada. Tatuś wpuszcza ją do domku i razem idą do salonu. Słyszę, jak tato próbuję z nią porozmawiać, ale ona do niczego się nie przyznaje, a do tego kłamie. Po jakimś czasie ich rozmowa przeradza się w kłótnię. Ada krzyczy, tata też. Wiem, że mnie nie zauważą, dlatego postanawiam uciec. Szybciutko ubieram się i wychodzę na klatkę schodową. Tam od razu szybko zaczynam bieg i pędzę, pędzę przed siebie! Nawet nie zauważam, kiedy znajduję się przed blokiem wujka Piotrka. Zapłakany zaczynam zastanawiać się, czy na pewno mogę do niego iść? Chociaż z drugiej strony gdzie? Przecież nie pójdę do mamy, bo mieszka na innym osiedlu. A nikogo innego przecież tutaj nie mam. Nie chcę też biegać po parku, bo po prostu się boję. Dlatego właśnie idę do wujka. Nadal mam w oczkach łzy, które troszkę zamazują mi wszystko, co widzę. Nie bez trudu odszukuję właściwą klatkę schodową. Drzwi na szczęście są otwarte, dzięki czemu bez problemu wchodzę. Na całe szczęście wujek mieszka na parterze. Od razu wspinam się po schodach i pukam do drzwi.
            - Maks, co ty tu robisz? – w progu pojawia się wujek.
            - A… A… Ada strasznie kłóci się z tatą no i… - wyrzucam powolutku słowa – i… uciekłem.
            - Wejdź – wujek robi mi miejsce, żebym mógł wejść.
Siadam na szafce, żeby zdjąć buciki, a później czapeczkę oraz kurtkę. Potem wchodzę do kuchni, gdzie wujek szykuje dla mnie kakao. Po chwili stawia przede mną kubek z gorącym napojem, a sam zajmuje miejsce tuż obok.
            - Mały, wiesz, że muszę zadzwonić do twojego taty? – pyta.
            - A jak Ada przyjdzie z nim? – odpowiadam pytaniem – ja się jej boję!
            - Spokojnie – wujek się uśmiecha – ona ci nic nie zrobi.
Potem wujek wychodzi do pokoju, gdzie dzwoni do mojego taty. Wiem, że musi, ale nie chcę, żeby to robił. Tata będzie na mnie zły i boję się, że mnie zbije. A do tego Ada. Na pewno już się wydało, skąd tata wie, że daje mi kary, a czasami nawet klapsy. Teraz na pewno będzie męczyć mnie jeszcze bardziej. Wcale nie będę zaskoczony, że złamie mi drugą rączkę albo zrobi coś o wiele gorszego!
            - Załatwione – wujek klepie mnie po ramieniu – tata zaraz będzie.
            - Ale bez Ady? – pytam nie ufnie.
            - Bez – potwierdza wujek.
Czuję, jak z serduszka spada mi wielki kamień. Nie boję się już, co od razu widać po mojej buzi. Piję spokojnie kakao, a wujek opowiada mi różne historyjki. Już ma przejść do następnej, kiedy słyszymy pukanie. Wujek idzie otworzyć, ale nie wraca do mnie tak szybko. Zamiast niego do kuchni wbiega tatuś.
            - Maks, martwiłem się o ciebie! – krzyczy z ulgą.
Potem mnie przytula i wiem, że wcale nie zamierza mnie uderzyć lub dać kary.

6 komentarzy:

  1. Nie ma nic lepszego niż kakao ;) a tak na serio uważam, że Lukas powinien zwolnić Adę, bo aż ciarki przechodzą na myśl co ta opiekunka jeszcze wymyśli.
    Czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Lukas powinien ją zwolnić .. teraz to się obawiam że będzie bardziej Maksa biła ... Oby nic gorszego mu nie zrobiła ..
    Kakao :D Dobry wujek :D
    Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lukas, przepraszam cię bardzo, ale czyś ty rozum stracił?! Chcesz nadal zostawiać dziecko pod opieką Ady, potworem wyciągniętym z młodzieńczych koszmarów? Dla mnie niepojęte! Niech w końcu przejrzy na oczy i wypieprzy to babsko na ulicę!
    Dobrze, że Maks pomyślał o wujku, bo strach pomyśleć, gdzie indziej mógłby uciec.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozmowa rozmową, ale nadal Ada będzie opiekować się dzieckiem? Lukas, oszalałeś?!
    Czekałam na tą kłótnię bardzo długo i w końcu się doczekałam :)
    kakao i opowieści wujka Piotrka potrafią naprawić wszystko :) czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Lukasowi chyba treningi szkodzą, bo nie myśli. Jak on może zostawiać syna z tą kobietą?! nie ma to jak dobra kłótnia

    Maksiu jest jednak mądry.
    iśka

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech, oby Lucas przerwał cierpienia chłopca! Tego już za wiele! Jak na swoje lata zbyt dużo wycierpiał.. Czekam na rozwój akcji ; ******

    OdpowiedzUsuń