- Divis, drażnisz
mnie już! - naraz odzywa się Hain.
Nie wiem, o co
poszło mu tym razem, ale jest nieźle wkurzony. Powiedziałbym nawet, że
wściekły. Nie wiem, czy to dlatego, że trener ustawił nas w tej samej szóstce,
czy dlatego, że po prostu mnie nie znosi. Obstawiałbym to drugie, bo nikt z nas
nie neguje decyzji szkoleniowca. Staramy się po prostu je zaakceptować, a nasze
komentarze są zazwyczaj zbędne.
- Odwal się raz na zawsze! -
krzyczę, mając dosyć jego zachowania.
- Znalazłbyś sobie w końcu kobietę -
mówi, a przy okazji podaje mi jakąś wizytówkę.
- Nic ci do tego - odpowiadam tak
spokojnie, jak tylko potrafię.
Mimowolnie zerkam
na kartonik, który przed chwilą dostałem od klubowego kolegi. Skąpo ubrana
kobieta zachęca do intymnych spotkań we dwoje. ,,Katherina Muler” i numer
telefonu. Ze zdumieniem odkrywam, że to namiar na moją byłą dziewczynę. Czuję,
jak wzbiera we mnie wściekłość i mam ochotę natychmiast się z nią rozmówić.
Zarabia na życie sobą i jeszcze chce mieć prawo do opieki nad Maksem!
Niedoczekanie! - myślę, opuszczając szatnię. Nie czekam na Gruszkę, jak zwykle.
Zamiast tego wsiadam do samochodu i jadę do tej idiotki. Niech zapomni, że
będzie opiekować się naszym synem. Niech zapomni! - mówię do siebie w duchu,
jednocześnie odpalając silnik. Nie pozwolę jej na to. Chyba, że po moim trupie!
###
Oglądam właśnie bajkę, a Ada
sprząta. Nie chcę jej przeszkadzać, więc siedzę tu sobie cichutko - tak, jakby
wcale nie było mnie w domu. Nagle słyszę krzyk i zdenerwowana niania wchodzi do
salonu. W ręku trzyma rysunki, które kiedyś ukryłem przed nią w skrzyni swojego
łóżeczka.
Co
to jest?! - pyta bardzo głośno.
W
moich oczkach od razu pojawiają się łzy. Chcę jej powiedzieć, że to nic
takiego, ale nie potrafię. Słowa nie chcą przejść przez moje gardełko. Zamiast
tego krztuszę się łzami i głośno kaszlę.
Nie
wiem, kiedy opiekunka wyłącza telewizor i chwyta mnie za rączki. Czuję, że jej
uścisk jest mocny i boli. Trwa to chyba tylko chwilkę, jak Ada przekłada mnie
przez swoje kolana i daje klapsy. Szarpie mną i bije. Ja przez cały czas płaczę
i proszę, żeby przestała. Nie wiem, jak długo ona mnie tak okłada. Po jakimś
czasie słyszę, że otwierają się drzwi, a do domu wchodzi tata. Jak zawsze rzuca
swoją torbę w przedpokoju. ,, Za chwilkę tutaj przyjdzie” - myślę, ocierając
szybko kolejną łezkę.
- Możesz mi wytłumaczyć, co z nim
robisz?! - tatuś jest chyba zaskoczony.
- Był niegrzeczny, więc chciałam go
ukarać - niania stara się jakoś wytłumaczyć.
- Tak go nie będziesz karać! - teraz
to tata na nią krzyczy - usiądź i czekaj.
Tatuś
podchodzi i bierze mnie na ręce, później przytula. A ja czuję się bezpieczny i
wiem, że nikt nie zrobi mi krzywdy. Nareszcie! Kilka minut później tata kładzie
mnie na kanapie, po czym wychodzi. W rękach trzyma telefon, więc chyba idzie
gdzieś zadzwonić. Ja w tym czasie siedzę na kanapie. Czuję, jak po moich
policzkach płyną łzy i cały się trzęsę.
Jakiś czas później do naszego domu
wchodzą panowie w niebieskich ubraniach. To chyba policja. Tatuś przyprowadza
ich do dużego pokoju i pokazuje, gdzie jest Ada. Niania siedzi w fotelu cicho i
chyba się boi. Ale dobrze jej tak. Kiedy ci panowie wyprowadzają opiekunkę,
podchodzi do mnie tata. Znowu bierze mnie na ręce i przytula. Przez chwilę
rozmawia jeszcze z policjantami, a później pomaga mi się ubrać.
- Synku - tata jest chyba smutny - pojedziemy
teraz do szpitala i tam cię zbada pan doktor.
- A musimy? - pytam cichutko.
- Musimy - tatuś przerywa na chwilę
- te badania będą nam potrzebne, żeby ukarać Adę.
Skoro
ktoś ukara nianię za to, jak mnie traktowała, to ja już o nic więcej nie pytam.
Przytulam tylko swojego misia i pozwalam panu doktorowi się zbadać. Nic mnie
nie boli, a lekarz jest nawet miły. Daje mi nawet w nagrodę lizaka, bo jestem
dzielny. A Ada jak dla mnie może wylecieć nawet w kosmos. Nie będę tęsknił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz