środa, 11 kwietnia 2018

Rozdział 28


- Divis, drażnisz mnie już! - naraz odzywa się Hain.
Nie wiem, o co poszło mu tym razem, ale jest nieźle wkurzony. Powiedziałbym nawet, że wściekły. Nie wiem, czy to dlatego, że trener ustawił nas w tej samej szóstce, czy dlatego, że po prostu mnie nie znosi. Obstawiałbym to drugie, bo nikt z nas nie neguje decyzji szkoleniowca. Staramy się po prostu je zaakceptować, a nasze komentarze są zazwyczaj zbędne.
            - Odwal się raz na zawsze! - krzyczę, mając dosyć jego zachowania.
            - Znalazłbyś sobie w końcu kobietę - mówi, a przy okazji podaje mi jakąś wizytówkę.
            - Nic ci do tego - odpowiadam tak spokojnie, jak tylko potrafię.
Mimowolnie zerkam na kartonik, który przed chwilą dostałem od klubowego kolegi. Skąpo ubrana kobieta zachęca do intymnych spotkań we dwoje. ,,Katherina Muler” i numer telefonu. Ze zdumieniem odkrywam, że to namiar na moją byłą dziewczynę. Czuję, jak wzbiera we mnie wściekłość i mam ochotę natychmiast się z nią rozmówić. Zarabia na życie sobą i jeszcze chce mieć prawo do opieki nad Maksem! Niedoczekanie! - myślę, opuszczając szatnię. Nie czekam na Gruszkę, jak zwykle. Zamiast tego wsiadam do samochodu i jadę do tej idiotki. Niech zapomni, że będzie opiekować się naszym synem. Niech zapomni! - mówię do siebie w duchu, jednocześnie odpalając silnik. Nie pozwolę jej na to. Chyba, że po moim trupie!


###


            Oglądam właśnie bajkę, a Ada sprząta. Nie chcę jej przeszkadzać, więc siedzę tu sobie cichutko - tak, jakby wcale nie było mnie w domu. Nagle słyszę krzyk i zdenerwowana niania wchodzi do salonu. W ręku trzyma rysunki, które kiedyś ukryłem przed nią w skrzyni swojego łóżeczka.
Co to jest?! - pyta bardzo głośno.
W moich oczkach od razu pojawiają się łzy. Chcę jej powiedzieć, że to nic takiego, ale nie potrafię. Słowa nie chcą przejść przez moje gardełko. Zamiast tego krztuszę się łzami i głośno kaszlę.
Nie wiem, kiedy opiekunka wyłącza telewizor i chwyta mnie za rączki. Czuję, że jej uścisk jest mocny i boli. Trwa to chyba tylko chwilkę, jak Ada przekłada mnie przez swoje kolana i daje klapsy. Szarpie mną i bije. Ja przez cały czas płaczę i proszę, żeby przestała. Nie wiem, jak długo ona mnie tak okłada. Po jakimś czasie słyszę, że otwierają się drzwi, a do domu wchodzi tata. Jak zawsze rzuca swoją torbę w przedpokoju. ,, Za chwilkę tutaj przyjdzie” - myślę, ocierając szybko kolejną łezkę.
            - Możesz mi wytłumaczyć, co z nim robisz?! - tatuś jest chyba zaskoczony.
            - Był niegrzeczny, więc chciałam go ukarać - niania stara się jakoś wytłumaczyć.
            - Tak go nie będziesz karać! - teraz to tata na nią krzyczy - usiądź i czekaj.
Tatuś podchodzi i bierze mnie na ręce, później przytula. A ja czuję się bezpieczny i wiem, że nikt nie zrobi mi krzywdy. Nareszcie! Kilka minut później tata kładzie mnie na kanapie, po czym wychodzi. W rękach trzyma telefon, więc chyba idzie gdzieś zadzwonić. Ja w tym czasie siedzę na kanapie. Czuję, jak po moich policzkach płyną łzy i cały się trzęsę.


            Jakiś czas później do naszego domu wchodzą panowie w niebieskich ubraniach. To chyba policja. Tatuś przyprowadza ich do dużego pokoju i pokazuje, gdzie jest Ada. Niania siedzi w fotelu cicho i chyba się boi. Ale dobrze jej tak. Kiedy ci panowie wyprowadzają opiekunkę, podchodzi do mnie tata. Znowu bierze mnie na ręce i przytula. Przez chwilę rozmawia jeszcze z policjantami, a później pomaga mi się ubrać.
            - Synku - tata jest chyba smutny - pojedziemy teraz do szpitala i tam cię zbada pan doktor.
            - A musimy? - pytam cichutko.
            - Musimy - tatuś przerywa na chwilę - te badania będą nam potrzebne, żeby ukarać Adę.
Skoro ktoś ukara nianię za to, jak mnie traktowała, to ja już o nic więcej nie pytam. Przytulam tylko swojego misia i pozwalam panu doktorowi się zbadać. Nic mnie nie boli, a lekarz jest nawet miły. Daje mi nawet w nagrodę lizaka, bo jestem dzielny. A Ada jak dla mnie może wylecieć nawet w kosmos. Nie będę tęsknił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz